poniedziałek, 11 maja 2020

Pieczone ziemniaki 
Składniki:
  • średnie ziemniaki podobnej wielkości
  • mała miseczka z wodą
Panierka:
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 1,5 łyżki soli
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki wędzonej papryki

Wykonanie:
Ziemniaki razem ze skórką, dokładnie wyszorować pod bieżącą wodą. Delikatnie osuszyć i nakłuć wykałaczką w kilku miejscach.
Wymieszać ze sobą w miseczce wszystkie składniki panierki. Ziemniaki kolejno zanurzać delikatnie w wodzie i suchą dłonią (tak, aby panierka nie namokła) obtoczyć w mące z przyprawami, pomagając sobie łyżką. Gotowa panierka nie może być wilgotna, bo nie powstanie skorupka.
Ziemniaki układać na suchej blaszce i piec w rozgrzanym 200 stopni piekarniku ok. 50 minut. Jeśli ziemniaki będą odrobinę większe, wydłużyć o kilka minut czas pieczenia.
Podawać z masłem czosnkowym lub sosem czosnkowym, jako dodatek do obiadu, bądź przystawkę, idealna propozycja na imprezę.

wtorek, 18 lipca 2017

Decyzja!

Jak zauważyliście zrobiłam dwie ankiety.  Jedna byłą o tym co mam zrobić z blogiem i zdecydowaliście, że zamknąć i stworzyć nowy lepszy. Druga ankieta była o tym jaki ma być ten nowy blog, o jakiej tematyce wybraliście miasto. Tak więc posłuchałam się i stworzyła nowy blog. Ci co chcą do niego dołączyć z tego bloga, ale nie chcą zaczynać nowych opowiadań, tylko ciągnąć je dalej to mogą bez żadnego problemu. Nowy blog nazywa się A City In New York.
Zapraszam Serdecznie! 

poniedziałek, 17 lipca 2017

Od Brooklyna CD Angelik

Nie wiedziałem o co dziewczynie chodziło zachowywała się dziwnie. Dobra nie ma sensu to latanie za nią. Bo jeśli ma chłopaka i nie może ze mna gadać to trudno, ja się za nią uganiać nie będę.  Poszedłem na siłownię gdzie ciężko cwiczyłem u mnie to było normalne. Skonczyłem ćwiczyć grubo ppo 20. Wròciłem do swojego pokoju wziąłem prysznic i poszedłem spać.
Następnego dnia obudziłem się po 10 poszedłem na luzie na śniadanie. Pusta jadalnia wręcz idealnie. Zjadłem w spokoju, a potem poszedłem się przejść. W ogrodzie spotkałem Anastazję. Gadalismy się, śmieliśmy się, wygłupialiśmy się, wszystko po kolei. Postanowiliśmy, ze się przejdziemy, gdy tak szlismy spotkaliśmy sAngelike. Anastazja od razu do niej podeszła.
- Cześć - powiedziała przytulajac ją
- No cześć. - usmchnela się Angelika i również ją przytulila.
Po czym  spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Anastazja spojrzała na mnie z mina. "Co ty robisz ".
- Może bys się przywitał. - powiedziała
- Ja? Z kim? - zapytałem glupio
- Mhm no niech pomyśle, może z Angeliką - powiedziała wnerwiona
- Wybacz nie będę z nią gadał bo ona ma chłopaka, a wczoraj mi dała jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic doczynienia, więc nie będę się naprzykrzał. - powiedziałem - Chcesz to sobie gadaj z nią, a ja nie zamierzam. CZEŚĆ.
zacząłem iść.
- Brook czekaj - powiedziała Anastazja
Nie słuchałem jej poszedłem sobie w stronę lasu by posiedzieć, ale nie długo po tym dołączyli do mnie moi bracia.
Angelika?

Od Angeliki CD Brooklyna

- Hm no nie wiem. Siedzę u nieznajomego chłopaka w pokoju i do tego nie ma koszulki. Jest zajebiście. - przymrużyłam oczy
- A przepraszam. Pewnie zawstydzam cię swoim ciałem . - uśmiechnął się i poszedł do szafy po koszulkę
- No normalnie nie mogę się na niczym innym skupić. - odpowiedziałam ironicznie
- Wiem. - pokiwał głową
- Już muszę iść. - wstałam z łóżka i wzięłam ze sobą Sharon
- Czemu? Tak fajnie nam się rozmawiało. - przybliżył się do mnie i uśmiechnął
- Bo tak. - powędrowałam do drzwi i otworzyłam je wychodząc, jednak Brooklyn nagle złapał mnie za rękę.
- No nie idź jeszcze. Chcę cię trochę poznać. - dalej mnie trzymał
- Mam chłopaka, okej?! - krzyknęłam, a ten mnie od razu puścił
Bez pożegnania sobie poszłam. Wiem, że skłamałam, ale nie miałam innego wyboru. Co miałam innego zrobić? Od razu poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam spać, mimo iż nie było późno, ale chciałam zakończyć już ten dzień i byłam trochę zmęczona tym wszystkim.
***
Wstałam o jedenastej. Na szczęście dziś nie było lekcji. Zrobiłam lekki makijaż i założyłam na siebie spodenki i jakąś czarną bluzkę na ramiączkach. Dziś niestety też było gorąco. Poszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Wzięłam dwie kromki chleba i posmarowałam je masłem następnie położyłam sałatę i pomidora. Sięgnęłam po szklankę i zrobiłam sobie sok malinowy. Kanapki położyłam na talerzyk. Wzięłam wszystko i poszłam do pokoju. Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam TV. Jadłam, oglądając jakich serial. Po skończonym posiłku postanowiłam, że wezmę Sharon na dwór. Kiedy wyszłam zobaczyłam przed akademią Jamesa, jednak nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i był to Brooklyn, który biegł w moją stronę. Nie chciałam się z nim za bardzo widzieć po wczorajszym i udałam, że go słyszę. Powędrowałam tylko do kuzyna i przytuliłam go na powitanie.

Brooklyn?

niedziela, 16 lipca 2017

Od Rorrey'a CD Ariany

Od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu. Ciężko było nam nawet porozmawiać w szkole. Może faktycznie wyszedłem na totalnego idiotę. Może Ariana nie przepadała za moim towarzystwem, a była zbyt miła, by powiedzieć mi to prosto w twarz. Postanowiłem, że pod koniec tygodnia pójdę ją odwiedzić i szczerze porozmawiać, bo nasza znajomość ewidentnie zanikała.

*

Ruszyłem w stronę pokoju dziewczyny. Zastanawiałem się co powiedzieć. Witaj, jak się masz? Nie, to by było za bardzo oficjalne. Hej, co tam? Niezbyt kreatywne. Nim się obejrzałem stałem przed drzwiami od pokoju. "Po prostu bądź sobą. To tylko jedno spotkanie". Nie wiedziałem dlaczego to wywoływało u mnie takie emocje. Przestałem już zastanawiać się co będzie. Zapukałem w końcu do drzwi. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to huk, który wydobył się z wnętrza, a drugie to twarz dziewczyny, która w pierwszej chwili wyglądała na... cierpiącą? 
-Cześć-przywitałem się. Szybko zmieniła swoją postawę i zamiast skwaszonej miny pojawił się uśmiech.
-Hej co ty tu robisz?-zapytała.
-Przyszedłem odwiedzić starą znajomą. O ile oczywiście masz czas i chęć-odpowiedziałem uśmiechem.
-Tak, oczywiście-wpuściła mnie do środka. 
-Wszystko w porządku? Usłyszałem jakiś głośny huk przed wejściem-zapytałem rozglądając się wkoło. Jej pokój wyglądał dość oryginalnie. Spojrzałem się na dziewczynę. Na jej czole zauważyłem niewielkiego, zielonkawego guza. Jeszcze parę sekund temu, nie widziałem na jej twarzy nic takiego.
-Tak, po prostu książka mi upadła-powiedziała poprawiając nienaturalnie koszulkę. Zupełnie tak jakby była zdenerwowana czymś.
-Przykładałaś już coś zimnego?-zapytałem. Ariana patrzyła na mnie zdziwiona. Może powiedziałem to niezbyt jasno.
-Do czoła, coś zimnego-dodałem po chwili. Dziewczyna szybko podeszła do lustra. Chyba ją to mocno zaskoczyło ponieważ wytrzeszczyła oczy. Nie wiedziała chyba jak mi na to odpowiedzieć.
-Musiałam się gdzieś przez przypadek uderzyć-powiedziała siadając na łóżku. Usiadłem obok niej. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, na jaki temat zacząć rozmowę. 
-Co słychać?-zapytałem w końcu. Ariana zaśmiała się. Ale nie w zły sposób. Wyraźnie rozbawiło ją to co powiedziałem.
-Bardzo kreatywnie jak na ciebie-z twarzy nie schodził jej uśmiech.
-Ej, przecież umiem być kreatywny-również zacząłem się śmiać. Ukradkiem zauważyłem na biurku szklankę wody z lodem. Wstałem i chwyciłem szklankę. Podszedłem do dziewczyny i przyłożyłem ją do jej czoła.
-Co ty robisz?-stres tak jakby ją opuścił.
-Mówiłem, że musisz przyłożyć coś zimnego-odpowiedziałem siadając obok niej. Ariana chciała chyba chwycić szklankę. Zamiast tego szturchnęła ręką naczynie z takim impetem, że nie dość, że oblała siebie, to również i mnie.
-Mogłaś od razu powiedzieć, że nie potrzebujesz, a nie od razu oblewać nas obydwoje-zaśmiałem się. Dziewczyna również była rozbawiona całą tą sytuacją.

Ariana?

sobota, 15 lipca 2017

Od Dylana C.D. Ariany

- Wiesz, mam dosyć lekki sen - odparłem nadal trzymając ją za biodra. Zabierz z niej te ręce. Lekko pociągnąłem ją w dół, aby usiadła obok mnie.
- Czyli zawsze jesteś taki czujny? - zaśmiała się, raczej z nerwów niż z rozbawienia. Opadła obok mnie, siadając na skraju kołdry.
- Powiedzmy. Po prostu... mam problemy ze snem - przyznałem.
- A co masz koszmary? - uniosła brew.
- Nie lubię pytań.
- Bo?
- Bo one wymagają zaangażowania - puściłem wzrok. - A angażowanie się jest do dupy, w końcu ludzie i tak odchodzą.
- O rodzinie też tak myślisz? - zmarszczyła brwi.
- Mój ojciec uciekł jak tchórz, kiedy urodziła się moja młodsza siostra - odparłem beznamiętnym głosem i podniosłem na nią oczy. - Tak. Myślę tak o wszystkich. Jeszcze nie znalazł się nikt to by wybił mi to z głowy... chyba że Rose.
- Kto?
- Moja młodsza siostra - miałem wrażenie, że odetchnęła... z ulgą? Wrażenie. - Ma osiem lat. Jesteś w sumie do niej podobna, obie chcecie mnie ustawiać jak się wam podoba - wykrzywiłem usta w szczerym uśmiechu. Obie jesteście ładne.
- Chyba ją bardzo kochasz...
- Może powiedzieć, że bardziej niż siebie - westchnąłem. - A ty?
- Co ja? - zdziwiła się.
- Masz rodzeństwo?
- Nie - spuściła głowę.
- Żałuj - zaśmiałem się, a co dostałem w ramię. - Boli!
- Ma boleć... i żałuję.
- Hej mała - uniosłem jej głowę, aby na mnie spojrzała. Co ona ze mną robi? No idiota, no. - Nie smuć się.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przerwałem jej. - Za ładna jesteś, żeby się smucić.
- To co, jak jestem smutna, to już nie jestem ładna? - odparła, jej oczy były ogromne. Przerażone? W sumie jest w moim pokoju, nie może wrócić do siebie, a ja zaczynam takie rzeczy jej prawić.
- Znaczy... odpowiedziałbym, ale wtedy chyba uciekłabyś z krzykiem - uśmiechnąłem się, a ona zaczęła cicho chichotać. - Tak mówiłaś o tych gwiazdach, to może chcesz je zobaczyć?
- Zimno jest - odparła obejmując się rękoma. Westchnąłem i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem dwa swetry jeden dla mnie, a drugi dla niej. Po chwili bezceremonialnie ją w go ubrałem, aby następnie owinąć ją kołdrą.
- Już ciepło? - zaśmiałem się.
- Jesteś niemożliwy - prychnęła.
- Najwyżej troskliwy i pseudo romantyczny, ale nie będę się kłócił o drugiej w nocy, bo zaraz któreś z nas zacznie krzyczeć.
- No dobra, chociaż pseudo romantyku - zachichotała. Po zręcznej akcji wydostania się przez okno na zewnątrz, ulokowaliśmy się na najbliższej ławce, ponieważ trawa była pokryta rosą. Siedzieliśmy obok siebie, a ja wskazywałem Arianie gwiazdozbiory. W pewnym momencie zauważyłem, że jej oczy się zamykają.
- Skąd znasz gwiazdy? - zapytała mając przymknięte oczy.
- Kiedyś pytała mnie o nie Rose, więc dla niej się tyle o nich nauczyłem - pokiwała głową i coś mruknęła. - Ari?
- Tak? - szepnęła.
- Chodź, nie przeniosę cię przez okno - odparłem, pokiwała głową. Zasnęła. Westchnąłem i delikatnie ją podniosłem. Stanąłem przed oknem. Jak mam ją przenieść? Wpadłem na ryzykowny pomysł i najdelikatniej jak potrafiłem, przerzuciłem ją sobie przez ramię. Z niemałym trudem wniosłem ją do środka. Po czym położyłem ją na moim łóżku i okryłem kocem. Sam położyłem się na podłodze. Tak było lepiej, Wyszedłbym jeszcze na kogoś, kto wykorzystuje tą sytuację. Nie chciałem żeby tak pomyślała. Chciałem zasłużyć na nią, a nie zdobyć siłą. Ułożyłem się wygodnie i długo leżałem patrząc w sufit i myśląc o tej całej sytuacji. To wszystko jest dziwne, ale... miło, że tutaj jest i nie uciekła z krzykiem ode mnie.

Ariana?
Chyba nie jest najgorzej

Obserwatorzy