- Hej, zaczekaj! – krzyknęłam za oddalającą się w biegu dziewczyną, by następnie tupnąć ze złości. Tuż po zajęciach z gimnastyki nieco się zagapiłam – nieopatrznie położyłam swój wisiorek na zielonej spódniczce niskiej blondynki, a ona, bez żadnego rozglądania się, wsadziła wszystko, wraz z moim mieniem, do swojego plecaka i truchtem uciekła na następne zajęcia. Nie miałam pojęcia, kim jest, ani jakie ma następne lekcje – reszta uczennic zdążyła się udać w inne strony szkoły nim ja się przebrałam, więc nawet nie miałam szansy nikogo zapytać o imię złodziejki! Rozjuszona, nieco złorzecząc pod nosem, złapałam za swoją torbę i ruszyłam w kierunku, w którym udała się blondynka. Ten wisiorek był dla mnie ważny – dostałam go od przyjaciółki z Finlandii, nim jeszcze wyjechałam do akademii. Przedstawiał kwiat dwie turkawki – dosyć znany i oklepany symbol przyjaźni, jednak dla mnie miał wielkie znaczenie. Dlatego – nie odpuszczę, póki go nie odzyskam! Zaczęłam swe poszukiwania od biblioteki – znajdowała się najbliżej szatni, więc najłatwiej było ją sprawdzić. Cichutko otwierając drzwi, by nie narazić się bibliotekarką, szybko zerknęłam na najbliższe stoły – siedziały tam dwie dziewczyny, chichoczące do siebie i wskazujące na niskiego bruneta, który był zbyt zajęty lekturą pokaźnego tomiszcza historycznego, aby móc zwracać uwagę na otaczający go świat. Niestety, ni widu blondyneczki. Z westchnieniem weszła do środka i podeszła bliżej rozgadanych pierwszoklasistek.
- Cześć. Nie widziałyście tu może jakiejś blondynki, tego wzrostu i z plecakiem – kotem? – zagadałam do nich bezpośrednio, nie chcąc się zbytnio rozgadywać. Na zajęcia z historii już nie zdążę, ale nie miałam zamiaru opuszczać biologii! Dziewczyny spojrzały na mnie, lekko urażone tym, że przeszkadzam im w obserwowaniu ich ,,wybranka serca’’ i zbyły mnie krótką odpowiedzią.
- Nie. Nikogo takiego nie widziałyśmy.
Nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, poczęły od nowa obgadywać nieszczęsnego chłopaka. Zirytowana ich nieprzydatną odpowiedzią, postanowiłam, że popsuję im nieco szyki. Zgrabnie podeszłam do chłopaka, udając zainteresowanie leżącymi obok niego książkami od fizyki i… pociągnęłam go za najbliższą półkę z książkami.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz? – odepchnął mnie gwałtownie, jednak pozostał schowany za książkami – Oszalałaś?
- Wyświadczam ci przysługę – odpowiedziałam szeptem, lecz kąśliwie, nieco zrażona jego gniewną reakcją. Ludzie zazwyczaj reagowali zaskoczeniem, nie złością – Pierwszoklasistki posiadają już zapewne cały album z twymi zdjęciami, nie mówiąc o tym, co pewnie piszą o tobie w swych pamię…
- Niezbyt mnie to obchodzi – chłopak spojrzał na mnie ponuro. Dopiero teraz zauważyłam, jakie ma wory pod oczami. Czyżby czekał go jakiś większy test historyczny i spędził całą noc nad datami?
- Ej, czekaj chwilę – złapałam go za rękaw i tym razem nie zostałam gwałtownie odepchnięta, a jedynie uciszona przez stojącą nieopodal bibliotekarkę. Zniżyłam głos i zapytałam – Nie widziałeś może tutaj blondynki, niskiego wzrostu i z plecakiem w kształcie kota?
Brunet spojrzał na mnie jak na wariatkę. Ściągnęłam usta w ciup, nadąsana i dodałam:
- Nie mów, że i ty jej nie widziałeś…
- Nie, nikogo takiego nie widziałem – odburknął, schował do torby czytaną wcześniej przez niego książkę i wyszedł z biblioteki, nawet nie odwracając się w moja stronę. Fuknęłam ze złości pod nosem – w końcu chciałam go ustrzec przed napaścią przez pierwszoklasistki i oczekiwałam co najmniej słów podziękowania! – i uderzyłam pięścią w półkę z książkami. Na moje nieszczęście… Obszerne tomy dotyczące dzieł twórców romantycznych były źle poukładane i jedno po drugim pospadały na moje biedne, chude ramionka. Z zaskoczenia nawet nie wydałam żadnego dźwięku, jedynie przykucnęłam przy podłodze. Ktoś jednak usłyszał dźwięk upadających książek i wyjrzał zza regałów.
- Żyjesz? – nieco rozbawiony głos zabrzmiał tuż zza moimi plecami.
- Chyba tak…
Ktoś? c: