czwartek, 29 czerwca 2017

Od Ariany CD Dylana

Widziałam pytanie w jego oczach. No na Belzebuba, przecież na pewno będziemy się widywać na korytarzu. Ale jego oczy wyrażały pytanie...czy będziemy sobie wtedy mówić "cześć" ? A co mi tam, nic nie mam do stracenia. Co najwyżej do zyskania.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i skinęłam głową, na co on przywrócił oczami. Ale i tak widziałam ten lekki uśmiech, gdy się odwracał.
- Miles..dziwne imię - powiedziałam, gdy jego kroki ucichły na korytarzu.
- To nie imię, to jego przezwisko
- Demoniczna ksywka. Rozumiem - zaśmiałam się
Aha, więc nadal nie znam jego imienia. A głupio mi pytać panią Fitz...ale raz sie żyje. Już miałam na ustach pytanie, kiedy kobieta odezwała się pierwsza.
- Uważaj na tego chłopaka, coś jest z nim nie tak
Zmierzyłam starszą panią spojrzeniem, ale w jej oczach nie znalazłam stale tam przesiadujących wesołych iskierek, wręcz przeciwnie. Kryła się w nich chłodna powaga, która w pierwszym odruchu mnie przeraziła.
- No już, pij tą herbatę i zagryź ciasteczkami. Lekcje czekają. - zaśmiała się jak gdyby nigdy nic, mierzwiąc mi włosy.
***
Przez cały dzień nie mogłam się praktycznie na niczym skupić i zupełnie nie wiem, co było tego przyczyną. Jedyną pozytywną rzeczą dzisiaj było to, że Rorrey się do mnie przyznał na korytarzu. Ba, nawet mu odmachałam. Gdy w końcu rzuciłam książkami o ziemię w moim pokoju, stopy odmawiały mi posłuszeństwa. Jednak ból ręki zmusił mnie do wstania i podreptania do łazienki.
Pobyt tutaj jest jak luksusowe wakacje za milion dolarów. Poważnie, mogłabym spać w samej wannie i nie narzekać. Łazienka była absolutnie cudowna...a garberoba, ah! Ktoś mógłby w niej zamieszkać. Taki przepych nie był mi potrzebny, wszystko trzymałam w swoim pokoju. Rzeczy z garderoby pewnie przydadzą się na bale. Zaraz...jakie bale? Na żaden nie pójdę.
Pomału odwinęłam bandaż. No, źle to nie wygląda. Lekko bardziej biały ślad,  delikatne pęcherzyki. Dłoni nie stracę.

[Dyll?:-(]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy