czwartek, 29 czerwca 2017

Od Ariany CD Rorrey'a

Śpieszyłam się właśnie na matematykę...mój ulubiony przedmiot. Gdybym wypowiedziała to na głos, moje słowa przeciekałyby ironią. Mam jakieś dwie minuty, żeby dojść do sali...pytanie brzmi: Gdzie ona do cholery jest? A na korytarzu pustki. Próbowałam odtworzyć w głowie mapę tego miejsca, kiedy jakaś siła wyrzuciła mi wszystkie książki z rąk. Jedna nieszczęśliwie uderzyła mnie rogiem w stopę, na której miałam jedynie w pośpiechu założone baleriny. Z trudem powstrzymałam ciskające mi się na usta przekleństwo. Chłopak, który był współwinny temu zdarzeniu, od razu kucnął zbierając książki.
-Bardzo przepraszam. Jestem tutaj nowy i nie za bardzo znam się na rozkładzie sal w tej szkole- powiedział, wstając z rękami pełnymi książek. Teraz dopiero spojrzałam na twarz nieznajomego. Ta sama twarz którą zobaczyłam wchodząc dzisiaj do jadalni...hm.
-Te książki są naprawdę ciężkie. Może ci pomóc? - zapytał
Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że powinnam była coś powiedzieć. Słabo narobić sobie wrogów już pierwszego dnia w nowej szkole.
- Nie, dziękuję...pewnie musisz iść na zajęcia. I przepraszam, też nie za bardzo wiem, co gdzie tu jest i akurat próbowałam sobie przypomnieć, gdzie jest sala od matmy - zaśmiałam się
- Tak się składa, że dopiero co miałem ostatnią lekcję. Możemy poszukać tej sali od matmy razem.
Oh, czyli musi być w klasie B. Przejrzałam mu się badawczo, zgadując ile ma lat.
Chłopak udał chyba, że nie widzi mojego odrobinę niestosownego spojrzenia i ruszył korytrzem. Dotrzymywałam mu kroku, cały czas rozmawialiśmy.
- W sumie to cześć, Rorrey jestem. Ale mów mi Roy - podał mi przyjaźnie dłoń.
Zawahałam się. Nie bądź głupia Ariano, tylko musisz lekko uścisnąć jego dłoń. Normalni ludzie tak robią.
- Ariana
Delikatnie uścisnęłam jego dłoń. Miał o wiele większą rękę ode mnie, więc w sumie uścisnęłam tylko jego palce, które były przyjemnie ciepłe. Z miejsca poczułam sympatię do Rorrey'a, co normalnie mi się nie zdarza. Bądź co bądź, nie oszukujmy się...ludzie to zwierzęta stadne. Potrzebują drugiego człowieka i kontaktymu z nim, nawet takie zamknięte w sobie odludki jak ja. Ale przysięgam, że jeśli będzie mnie ciągał na imprezy do klubu, to zabarykaduję się w pokoju.
Dowiedziałam się, że chłopak lubi muzykę. No, przynajmniej mamy wspólne zainteresowania. Nie może być tak źle.
Stanęliśmy przed salą numer 67, z wygrawerowanym na tabliczce napisem SALA MATEMATYCZNA.
- Musisz kiedyś udzielić mi lekcji grania na gitarze.
- Z przyjemnością - skłonił się lekko, chowając jedną dłoń za plecy.
No nie wierzę, jaki śmieszek. Mimowolnie uśmiechnąłam się do niego i odwróciłam, żeby wejść do klasy...ostro spóźniona o jakieś piętnaście minut.

[Rorrey?:)]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy