Dlaczego cały dzień nie mogłem się skupić? Coś w tym pożegnaniu było dziwnego, tak samo jak we wzroku pani Fitz... Wszystkie lekcje mijały mi tak samo, czytaj na cholernym nudzeniu się. Czasem przychodzą takie dni, kiedy masz wrażenie, że już miałem ten temat, a z moją pamięcią, wiem dokładnie co miałem. Cały dzień rozglądałem się za kimś, jednak nie wiedziałem za kim. Dopiero kiedy po całym dniu położyłem się na łóżku, uświadomiłem sobie kilka rzeczy. Po pierwsze, jeśli kolejny kolet na obiad będzie taki jak tego dnia, to przerzucę się na wegetarianizm. Po drugie nie jadłem kolacji, jak zresztą zwykle. Po trzecie miałem odebrać coś w sekretariacie, ale zapomniałem. Po czwarte rozglądałem się za dziewczyną ze śniadania. No ładnie Miles. To jakimś czasie wegetowania, czyli tak optymalnie do ciszy nocnej, wyszedłem na korytarz. Miałem dokładnie obrany cel. Po zejściu na parter i przejściu kilkudziesięciu metrów znalazłem się w stróżówce. Sięgnąłem po krzesło i usiadłem obok całkiem dobrze wyglądającego mężczyzny w średnim wieku.
- Co? Chłopiec spać nie może? - zaśmiał się.
- Też mnie to kiedyś śmieszyło - dłoni przetarłem twarz.
- To co się dzieje?
- Oj panie Müller... - odparłem bardziej z niemieckim akcentem.
- Słyszałem już kiedyś to jęczenie - znał mnie już dobre kilkanaście lat. Właściwie to on mi powiedział o tej Akademii. Nie pamiętam jak dostał tutaj fuchę, ale wcześniej mieszkał w Niemczech. - Jak ona się nazywała? Madeleine... Maya...
- Mia - poprawiłem. - Ale to była dziewczyna na jedną noc.
- A coś się zmieniło?
- Nie...
- Nie?
- Nie - warknąłem.
- I to warknięcie utwierdza mnie w stwierdzeniu, że coś się zmieniło.
- Nie... po prostu dawno nie widziałem takich ładnych oczu...
- Jak ma na imię? - spojrzałem na niego. Nie lubię pytań... i właściwie... to nie wiedziałem. Cholera.
- Ja... nie wiem.
- Nie wiesz?
- Tak wyszło - wymamrotałem. - To wszystko przez panią Fitz.
- Pani Fitz po prostu cię nie zna. Nie rozumie. A ty ją od razu o zamach stanu chciałbyś oskarżyć.
- Kogoś trzeba - mruknąłem i bez pożegnania wyszedłem. Tak to jest z nim. Od zawsze był denerwujący i zadawał za dużo pytań. Nienawidzę pytań, bo czuję się wtedy jak na przesłuchaniu. Mijałem oddzielne wejście do kuchni, nie przez stołówkę, kiedy drzwi się raptowanie otworzyły, a ja odskoczyłem od nich, aby nie dostać nimi.
- Chcesz mnie za... - odwróciłem się i zobaczyłem tamtą dziewczynę ze stołówki. Fatum jakieś, cholera jasna?! - ...bić? Co ty tutaj właściwie robisz o tej porze?
- Co? Chłopiec spać nie może? - zaśmiał się.
- Też mnie to kiedyś śmieszyło - dłoni przetarłem twarz.
- To co się dzieje?
- Oj panie Müller... - odparłem bardziej z niemieckim akcentem.
- Słyszałem już kiedyś to jęczenie - znał mnie już dobre kilkanaście lat. Właściwie to on mi powiedział o tej Akademii. Nie pamiętam jak dostał tutaj fuchę, ale wcześniej mieszkał w Niemczech. - Jak ona się nazywała? Madeleine... Maya...
- Mia - poprawiłem. - Ale to była dziewczyna na jedną noc.
- A coś się zmieniło?
- Nie...
- Nie?
- Nie - warknąłem.
- I to warknięcie utwierdza mnie w stwierdzeniu, że coś się zmieniło.
- Nie... po prostu dawno nie widziałem takich ładnych oczu...
- Jak ma na imię? - spojrzałem na niego. Nie lubię pytań... i właściwie... to nie wiedziałem. Cholera.
- Ja... nie wiem.
- Nie wiesz?
- Tak wyszło - wymamrotałem. - To wszystko przez panią Fitz.
- Pani Fitz po prostu cię nie zna. Nie rozumie. A ty ją od razu o zamach stanu chciałbyś oskarżyć.
- Kogoś trzeba - mruknąłem i bez pożegnania wyszedłem. Tak to jest z nim. Od zawsze był denerwujący i zadawał za dużo pytań. Nienawidzę pytań, bo czuję się wtedy jak na przesłuchaniu. Mijałem oddzielne wejście do kuchni, nie przez stołówkę, kiedy drzwi się raptowanie otworzyły, a ja odskoczyłem od nich, aby nie dostać nimi.
- Chcesz mnie za... - odwróciłem się i zobaczyłem tamtą dziewczynę ze stołówki. Fatum jakieś, cholera jasna?! - ...bić? Co ty tutaj właściwie robisz o tej porze?
Ariana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz