piątek, 30 czerwca 2017

Od Blue


Obudziło mnie szturchanie mokrego, zimnego nosa Zu w rękę. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Od razu usłyszałam ciche uderzanie pazurów o podłogę i koło łóżka pojawiła się reszta psiego stada.
- Cześć - przywitałam się z futrzakami, a w odpowiedzi zostałam zasypana "buziakami" od czwórki moich podopiecznych.
Wstałam i ogarnęłam się, zakładając pomarańczowy top, czarne spodenki i buty do biegania. Podeszłam do szafy, z jednej z szuflad wyjmując szelki dla Tess, Iris i Gira oraz pas do biegania z psami. Założyłam zwierzakom szelki, a Tess również kaganiec, na wypadek gdybyśmy spotkali jakieś obce psy.
Wyszłam z trzema psami na zewnątz, zostawiając Zu w pokoju, i zapinając psy do pasa, wydałam im komendę oznaczającą początek treningu. Tess i Iris wyrwały do przodu, a po chwili dołączył do nich Giro, dając z siebie 200%. Bieg z trzema ciągnącymi mnie psami był bardzo dynamiczny i niestety nie zauważyłam w porę, że ktoś akurat wyszedł zza rogu burynku ktoś wychodzi. Nie zdążyłam zareagować i skończyło się na zderzeniu. Przewróciłam się i zostałam przeciągnięta kilka metrów zanim udało mi się zatrzymać psy. Kiedy się podniosłam, podeszłam do osoby, z którą się zderzyłam.
- Wszystko w porządku? - spytałam.

<ktoś odpisze?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy