wtorek, 18 lipca 2017
Decyzja!
poniedziałek, 17 lipca 2017
Od Brooklyna CD Angelik
Następnego dnia obudziłem się po 10 poszedłem na luzie na śniadanie. Pusta jadalnia wręcz idealnie. Zjadłem w spokoju, a potem poszedłem się przejść. W ogrodzie spotkałem Anastazję. Gadalismy się, śmieliśmy się, wygłupialiśmy się, wszystko po kolei. Postanowiliśmy, ze się przejdziemy, gdy tak szlismy spotkaliśmy sAngelike. Anastazja od razu do niej podeszła.
- Cześć - powiedziała przytulajac ją
- No cześć. - usmchnela się Angelika i również ją przytulila.
Po czym spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Anastazja spojrzała na mnie z mina. "Co ty robisz ".
- Może bys się przywitał. - powiedziała
- Ja? Z kim? - zapytałem glupio
- Mhm no niech pomyśle, może z Angeliką - powiedziała wnerwiona
- Wybacz nie będę z nią gadał bo ona ma chłopaka, a wczoraj mi dała jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic doczynienia, więc nie będę się naprzykrzał. - powiedziałem - Chcesz to sobie gadaj z nią, a ja nie zamierzam. CZEŚĆ.
zacząłem iść.
- Brook czekaj - powiedziała Anastazja
Nie słuchałem jej poszedłem sobie w stronę lasu by posiedzieć, ale nie długo po tym dołączyli do mnie moi bracia.
Angelika?
Od Angeliki CD Brooklyna
- A przepraszam. Pewnie zawstydzam cię swoim ciałem . - uśmiechnął się i poszedł do szafy po koszulkę
- No normalnie nie mogę się na niczym innym skupić. - odpowiedziałam ironicznie
- Wiem. - pokiwał głową
- Już muszę iść. - wstałam z łóżka i wzięłam ze sobą Sharon
- Czemu? Tak fajnie nam się rozmawiało. - przybliżył się do mnie i uśmiechnął
- Bo tak. - powędrowałam do drzwi i otworzyłam je wychodząc, jednak Brooklyn nagle złapał mnie za rękę.
- No nie idź jeszcze. Chcę cię trochę poznać. - dalej mnie trzymał
- Mam chłopaka, okej?! - krzyknęłam, a ten mnie od razu puścił
Bez pożegnania sobie poszłam. Wiem, że skłamałam, ale nie miałam innego wyboru. Co miałam innego zrobić? Od razu poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam spać, mimo iż nie było późno, ale chciałam zakończyć już ten dzień i byłam trochę zmęczona tym wszystkim.
***
Wstałam o jedenastej. Na szczęście dziś nie było lekcji. Zrobiłam lekki makijaż i założyłam na siebie spodenki i jakąś czarną bluzkę na ramiączkach. Dziś niestety też było gorąco. Poszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Wzięłam dwie kromki chleba i posmarowałam je masłem następnie położyłam sałatę i pomidora. Sięgnęłam po szklankę i zrobiłam sobie sok malinowy. Kanapki położyłam na talerzyk. Wzięłam wszystko i poszłam do pokoju. Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam TV. Jadłam, oglądając jakich serial. Po skończonym posiłku postanowiłam, że wezmę Sharon na dwór. Kiedy wyszłam zobaczyłam przed akademią Jamesa, jednak nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i był to Brooklyn, który biegł w moją stronę. Nie chciałam się z nim za bardzo widzieć po wczorajszym i udałam, że go słyszę. Powędrowałam tylko do kuzyna i przytuliłam go na powitanie.
Brooklyn?
niedziela, 16 lipca 2017
Od Rorrey'a CD Ariany
Od naszego ostatniego spotkania minęło sporo czasu. Ciężko było nam nawet porozmawiać w szkole. Może faktycznie wyszedłem na totalnego idiotę. Może Ariana nie przepadała za moim towarzystwem, a była zbyt miła, by powiedzieć mi to prosto w twarz. Postanowiłem, że pod koniec tygodnia pójdę ją odwiedzić i szczerze porozmawiać, bo nasza znajomość ewidentnie zanikała.
*
Ruszyłem w stronę pokoju dziewczyny. Zastanawiałem się co powiedzieć. Witaj, jak się masz? Nie, to by było za bardzo oficjalne. Hej, co tam? Niezbyt kreatywne. Nim się obejrzałem stałem przed drzwiami od pokoju. "Po prostu bądź sobą. To tylko jedno spotkanie". Nie wiedziałem dlaczego to wywoływało u mnie takie emocje. Przestałem już zastanawiać się co będzie. Zapukałem w końcu do drzwi. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to huk, który wydobył się z wnętrza, a drugie to twarz dziewczyny, która w pierwszej chwili wyglądała na... cierpiącą?
-Cześć-przywitałem się. Szybko zmieniła swoją postawę i zamiast skwaszonej miny pojawił się uśmiech.
-Hej co ty tu robisz?-zapytała.
-Przyszedłem odwiedzić starą znajomą. O ile oczywiście masz czas i chęć-odpowiedziałem uśmiechem.
-Tak, oczywiście-wpuściła mnie do środka.
-Wszystko w porządku? Usłyszałem jakiś głośny huk przed wejściem-zapytałem rozglądając się wkoło. Jej pokój wyglądał dość oryginalnie. Spojrzałem się na dziewczynę. Na jej czole zauważyłem niewielkiego, zielonkawego guza. Jeszcze parę sekund temu, nie widziałem na jej twarzy nic takiego.
-Tak, po prostu książka mi upadła-powiedziała poprawiając nienaturalnie koszulkę. Zupełnie tak jakby była zdenerwowana czymś.
-Przykładałaś już coś zimnego?-zapytałem. Ariana patrzyła na mnie zdziwiona. Może powiedziałem to niezbyt jasno.
-Do czoła, coś zimnego-dodałem po chwili. Dziewczyna szybko podeszła do lustra. Chyba ją to mocno zaskoczyło ponieważ wytrzeszczyła oczy. Nie wiedziała chyba jak mi na to odpowiedzieć.
-Musiałam się gdzieś przez przypadek uderzyć-powiedziała siadając na łóżku. Usiadłem obok niej. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, na jaki temat zacząć rozmowę.
-Co słychać?-zapytałem w końcu. Ariana zaśmiała się. Ale nie w zły sposób. Wyraźnie rozbawiło ją to co powiedziałem.
-Bardzo kreatywnie jak na ciebie-z twarzy nie schodził jej uśmiech.
-Ej, przecież umiem być kreatywny-również zacząłem się śmiać. Ukradkiem zauważyłem na biurku szklankę wody z lodem. Wstałem i chwyciłem szklankę. Podszedłem do dziewczyny i przyłożyłem ją do jej czoła.
-Co ty robisz?-stres tak jakby ją opuścił.
-Mówiłem, że musisz przyłożyć coś zimnego-odpowiedziałem siadając obok niej. Ariana chciała chyba chwycić szklankę. Zamiast tego szturchnęła ręką naczynie z takim impetem, że nie dość, że oblała siebie, to również i mnie.
-Mogłaś od razu powiedzieć, że nie potrzebujesz, a nie od razu oblewać nas obydwoje-zaśmiałem się. Dziewczyna również była rozbawiona całą tą sytuacją.
Ariana?
sobota, 15 lipca 2017
Od Dylana C.D. Ariany
- Czyli zawsze jesteś taki czujny? - zaśmiała się, raczej z nerwów niż z rozbawienia. Opadła obok mnie, siadając na skraju kołdry.
- Powiedzmy. Po prostu... mam problemy ze snem - przyznałem.
- A co masz koszmary? - uniosła brew.
- Nie lubię pytań.
- Bo?
- Bo one wymagają zaangażowania - puściłem wzrok. - A angażowanie się jest do dupy, w końcu ludzie i tak odchodzą.
- O rodzinie też tak myślisz? - zmarszczyła brwi.
- Mój ojciec uciekł jak tchórz, kiedy urodziła się moja młodsza siostra - odparłem beznamiętnym głosem i podniosłem na nią oczy. - Tak. Myślę tak o wszystkich. Jeszcze nie znalazł się nikt to by wybił mi to z głowy... chyba że Rose.
- Kto?
- Moja młodsza siostra - miałem wrażenie, że odetchnęła... z ulgą? Wrażenie. - Ma osiem lat. Jesteś w sumie do niej podobna, obie chcecie mnie ustawiać jak się wam podoba - wykrzywiłem usta w szczerym uśmiechu. Obie jesteście ładne.
- Chyba ją bardzo kochasz...
- Może powiedzieć, że bardziej niż siebie - westchnąłem. - A ty?
- Co ja? - zdziwiła się.
- Masz rodzeństwo?
- Nie - spuściła głowę.
- Żałuj - zaśmiałem się, a co dostałem w ramię. - Boli!
- Ma boleć... i żałuję.
- Hej mała - uniosłem jej głowę, aby na mnie spojrzała. Co ona ze mną robi? No idiota, no. - Nie smuć się.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przerwałem jej. - Za ładna jesteś, żeby się smucić.
- To co, jak jestem smutna, to już nie jestem ładna? - odparła, jej oczy były ogromne. Przerażone? W sumie jest w moim pokoju, nie może wrócić do siebie, a ja zaczynam takie rzeczy jej prawić.
- Znaczy... odpowiedziałbym, ale wtedy chyba uciekłabyś z krzykiem - uśmiechnąłem się, a ona zaczęła cicho chichotać. - Tak mówiłaś o tych gwiazdach, to może chcesz je zobaczyć?
- Zimno jest - odparła obejmując się rękoma. Westchnąłem i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem dwa swetry jeden dla mnie, a drugi dla niej. Po chwili bezceremonialnie ją w go ubrałem, aby następnie owinąć ją kołdrą.
- Już ciepło? - zaśmiałem się.
- Jesteś niemożliwy - prychnęła.
- Najwyżej troskliwy i pseudo romantyczny, ale nie będę się kłócił o drugiej w nocy, bo zaraz któreś z nas zacznie krzyczeć.
- No dobra, chociaż pseudo romantyku - zachichotała. Po zręcznej akcji wydostania się przez okno na zewnątrz, ulokowaliśmy się na najbliższej ławce, ponieważ trawa była pokryta rosą. Siedzieliśmy obok siebie, a ja wskazywałem Arianie gwiazdozbiory. W pewnym momencie zauważyłem, że jej oczy się zamykają.
- Skąd znasz gwiazdy? - zapytała mając przymknięte oczy.
- Kiedyś pytała mnie o nie Rose, więc dla niej się tyle o nich nauczyłem - pokiwała głową i coś mruknęła. - Ari?
- Tak? - szepnęła.
- Chodź, nie przeniosę cię przez okno - odparłem, pokiwała głową. Zasnęła. Westchnąłem i delikatnie ją podniosłem. Stanąłem przed oknem. Jak mam ją przenieść? Wpadłem na ryzykowny pomysł i najdelikatniej jak potrafiłem, przerzuciłem ją sobie przez ramię. Z niemałym trudem wniosłem ją do środka. Po czym położyłem ją na moim łóżku i okryłem kocem. Sam położyłem się na podłodze. Tak było lepiej, Wyszedłbym jeszcze na kogoś, kto wykorzystuje tą sytuację. Nie chciałem żeby tak pomyślała. Chciałem zasłużyć na nią, a nie zdobyć siłą. Ułożyłem się wygodnie i długo leżałem patrząc w sufit i myśląc o tej całej sytuacji. To wszystko jest dziwne, ale... miło, że tutaj jest i nie uciekła z krzykiem ode mnie.
Od Allijay do Rorreya
Padłam plecami na łóżko i przymknęłam oczy. Od dziś całe moje życie się zmienia, zmieniają się znajomi, zmienia się otoczenie, zmieniam się ja. Właśnie tak brzmią postanowienia noworoczne większości z was, tyle że wy zazwyczaj i tak się tego nie trzymacie, a ja nawet nie miałam większego wyboru. Bo przecież skoro moja cała zas.rana rodzinka uczęszczała do tak renomowanej szkoły to ja nie mogłam pójść sobie do jakiejś zwykłej. Przywieźli mnie tu wczoraj i zostawili. Tak po prostu. A kto wymyślił ten pomysł? Macocha i nie ważne jak kocham mojego tatę od wczoraj jakaś część mojego ciała będzie go nienawidzić już na zawsze za to, że przystał na tą kretyńską ideę. Powiedział, że to zbliży mnie do mamy bo ona również ukończyła tę szkołę. Niestety do trupa ciężko się zbliży, nie ważne jak bardzo się próbuje.
Za mną pierwsza noc. Na miejsce nie narzekam. Pokoje bardzo nowoczesne, ogólnie wszystko picuś glancuś, ale ja jednak wolę starszą wersję akademii. No wiecie obrazy, żyrandole ze świec, drzwi wykonane z desek ze stalowymi klamkami ogólnie średniowiecze to moje ulubione klimaty. O personelu nie mam najlepszego zdania, nie zaiskrzyło między nami, chociaż jest jeden taki staruszek szorujący korytarze. On zdecydowanie jest fajny. Dzięki niemu znalazłam swój pokój i wysłuchałam interesującej historii i stringach i pomarańczach z jego młodości. Co do innych uczniów, cóż nikogo tu nie znam. Chłopcy są przystojni, więc przy najmniej będę miała w czym wybierać, niestety dziewczyny też nie brzydkie, przynajmniej jak mnie chłopak żaden nie zechce to będę mogła zostać lesbijką bez obawy, że jakaś brzydka ropucha się do mnie przyczepi.
Może i bym tak leżała aż do wieczora i zadręczała się swoim nieszczęsnym losem, ale po co? Pora wyjść do ludzi, a najlepiej do jedzenia bo kiszki mi już marsza grają. Podniosłam swoje królewskie cztery litery i ruszyłam się do stołówki. Tak szczerze dopiero w połowie drogi zorientowałam się, że nie wiem czy istnieją tu jakieś specjalne godziny obiadowe, ale mam nadzieje, że nie. W końcu to nie wojsko. Szłam nieświadoma i bardzo głodna na jedzonko aż zamknięte drzwi od stołówki mnie nie uświadomiły.
-Ch.olera - burknęłam.
-Kolejna - usłyszałam śmiech - Za każdym razem kiedy jest zlot nowych, za każdym razem ktoś napotyka zamkniętą stołówkę.
Chłopak. Tego jeszcze nie widziałam. Opierał się o ścianę.
-A ty z braku własnego życia stoisz tu i prowadzisz statystki?
Skiną głową i podszedł do mnie:
-Jestem Rorrey - przedstawił się i podał mi rękę. ]
-Allijay - odwzajemniłam uścisk
Zaburczało mi w brzuchu. Tak głośno, że aż oblałam się rumieńcem.
-Chodź dziewczyno to dam ci kanapkę, bo mi tu zaraz zemdlejesz.
-Ile lasek już na to poderwałeś? - zaśmiałam się.
Ruszyliśmy korytarzem.
Rorrery?
Od Ariany CD Dylana
- Na kawę za późno, a podobno nie wypada mi proponować czegoś z procentami - zaśmiał się, nadal trzymając wyciągniętą rękę.
- No raczej nie...mam dopiero siedemnaście lat.
- Ile? - rozdziawił usta ze zdumienia
- No...
- A myślałem, że piętnaście - wyszczerzył się
Zdzieliłam go za długim rękawem po barku. Normalnie nie biję ludzi, ale on mnie wyjątkowo wkurza. Naprawdę.
- To idziesz? - uśmiechnął się
- Ale tylko herbatę? - spojrzałam na niego podejrzliwie - Nie upijesz mnie, nie naćpasz, nie zgw....
- Zgwałcę - dokończył za mnie - Znaczy nie! NIE zgwałcę - dodał szybko, widząc moją minę.
Przysięgam, zaczerwienił się. Dobra, nie róbmy z igły wideł. Ruszyliśmy w stronę innego wejścia, w którym wychodzi się od razu na pokoje męskie.
- Czy na pewno to dobry pomysł? Jeśli nie zdążę przed ciszą nocną, będę musiała zostać -zachichotałam, by ukryć przerażenie.
Ta, zdecydowanie mam problemy w kontaktach z ludźmi.
- Spokojnie, mam wygodne łóżko - puścił mi oczko, a mi serce przyśpieszyło na ułamek sekundy.
Weszliśmy do środka. Było tu wyjątkowo schludnie, jak na pokój chłopaka. Całe pomieszczenie było utrzymane w miłych dla oka kolorach, niebieskim i białym z elementami czarnego.
Uklękłam, by po chwili przeciągnąć się jak kot po miękkim dywanie, czym wywołałam salwę śmiechu ze strony Dyla.
- Masz bardzo wygodny dywan, wolałabym spać tu.
Chłopak poszedł za ścianę, gdzie musiał mieć pomieszczenie na wzór czegoś w rodzaju mini kuchni. W przejściu było wielkie, ukośne okno, przez które można było wyjść na podwórko...tylko do jego dyspozycji. Zero gapiów. Więc on może sobie wychodzić w nocy na trawkę i patrzeć w gwiazdy, a mi zostaje jedynie okno? Gdzie tu sprawiedliwość? Podeszłam do okna, siadając na ciepłych panelach i wpatrując się w nieprzeniknioną ciemność.
- Jest tam coś ciekawego?
Podskoczyłam na dźwięk jest głosu. Pokręciłam głową. Dylan usiadł koło mnie, stawiając nasze herbaty na podłodze. Lekko odsunęłam się od niego, ale na pewno chłopak wyczuł ten ruch. Jednak nie skomentował mojego zachowania żadną zgryźliwą uwagą. Co jest nie tak z tym kolesiem?
Podniosłam kubek, wąchając napój. Nic podejrzanego, zwykła czarna herbata. Uwielbiam czarną.
- Nie zatruta? - zaśmiał się
- Nie, a nawet moja ulubiona - z rozkoszą wzięłam łyk rozgrzewającego napoju.
Wciąż miałam na sobie jego bluzę, ale jako wieczny zmarźluch, nawet w pomieszczeniach z dwudziestoma stopniami, byłam wdzięczna za nieupominanie się o nią.
- Gdybym tu mieszkała, codziennie w nocy wychodziłabym popatrzeć w gwiazdy na świeżym powietrzu.
- Tak własnie robię - powiedział, wpatrując się w ciemność za wielkim oknem
Nie rzucił nic w stylu "sugerujesz coś?" albo innego, dwuznacznego tekstu. Tak jakby Dylan, którego grał na pokaz, nagle zniknął i został zastąpiony kimś innym.
Nie wiedziałam, ile czasu spędziliśmy pod tym oknem, opowiadając sobie historie o gwiazdach...ale herbata już się nam dawno skończyła. Byłam właśnie w trakcie opowiadania mu o tym, czym według mitologii nordyckiej są poszczególne gwiazdy, kiedy telefon Dylana zawibrował.
- Jest już wpół do pierwszej
- Nastawiasz budzik, żeby pamiętać o zakopaniu swoich ofiar? - zaśmiałam się
- Tak, a ty zostaniesz kolejną - wyszczerzył się, wstając.
Wyrzucenie z akademii za nocną eskapadę z pokoju Dylana Mortensena było ostatnia rzeczą, którą pragnęłam. I z przerażeniem stwierdzam, że wizja zostania tu nie jest taka zła...przecież jest sobota, jutro wolne. Cholera, masz dopiero siedemnaście lat i już śpisz po chłopakach? Ogarnijże się dziewczyno.
Wyciągnął ze schowka w łóżku pościel, kładąc ją na podłodze obok. Zanim się zorientowałam, co robi, na łóżku już leżała świeża poduszka i koc.
- O nie, to ja się wprosiłam...
- Pozwól - przerwał mi - W końcu to moja wina
Byłam ta zajęta protestowaniem, że nawet nie zauważyłam, że położył swoją dłoń na moją.
Nie oszukujmy się, gdy jakiś chłopak interesuje się dziewczyną, zazwyczaj zależy mu tylko na jednym...nie jesteśmy już dziećmi. No, on ma chyba dwadzieścia lat. Ale on zwyczajnie poszedł wziąć szybki prysznic i położył się na podłodze. Trudno jest rozgryźć tego człowieka.
- Zostawiłem ci czysty ręcznik.
Bez słowa poszłam do łazienki. Rany, była równie wystrzałowa, co moja. Zamknęłam się na zamek...ostrożności nigdy za wiele.
Po parunastu minutach wyszłam, Dylan leżał plecami do mnie, w pokoju słychać było jego miarowy oddech. Podeszłam do niego, nachylając się...i nagle otworzył oczy. Matko święta, czy ten człowiek zawsze tak czuwa, kiedy śpi? Straciłam równowagę, ale Dylan podtrzymał mnie za biodra w pionie.
- Przepraszam, sprawdzałam, czy już odleciałeś - zaśmiałam się, by ukryć zawstydzenie
Od Rorrey'a CD Anastazji
Anastazja bardzo dobrze się bawiła. Muszę przyznać, że ja również. Głos podpowiadał mi w głowie, by się odegrać. Zbliżałem się do dziewczyny, a ta chwyciła poduszkę, licząc na to, że się obroni. Skoczyłem na dziewczynę tak, że ta całym ciałem padła na łóżko.
-I co teraz?-powiedziałem i zacząłem łaskotać dziewczynę. Ta od razu wybuchła śmiechem.
-Przestań!-krzyczała nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-Zaczęłaś wojnę, a ja ją skończę-nagle do pokoju wparował brat Anastazji.
-Co tu się dzieję?-zapytał zdenerwowany. W sekundzie podnieśliśmy się do pozycji siedzącej.
-Ana, wszystko w porządku?- nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Dlaczego musisz być tak uciążliwy?-westchnęła
-A dlaczego ty musisz być taka lekkomyślna?
-My tyl-próbowałem się jakoś włączyć w rozmowę
-Nie jesteś moim ojcem, mogę robić co mi się podoba!
-Przep-próbowałem dalej
-Spójrz na niego. On cię próbuje wykorzystać!-krzyknął
-Ja też tutaj jestem-udało mi się w końcu-Ja i... Ana- więc to tak brzmiało zdrobnienie jej imienia. Wiedziałem, że musi mieć jakieś skrócone imię-jesteśmy tylko przyjaciółmi. Pomagała mi we francuskim-spojrzałem na dziewczynę. Ta przytaknęła.
-Ale w zamian nie ucz jej biologii-powiedział już spokojnie. Po tych słowach po prostu wyszedł, trzaskając drzwiami. Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Z zewnątrz mogło to faktycznie dość dwuznacznie słychać-powiedziałem w końcu.
Anastazja?
Od Brooklyna cd Angeliki
- Ty też wejdziesz ? - zapytałem
- Nie raczej nie - powiedziała patrząc na mnie
- No to trudno posiedzę sobie z pieskiem - oznajmiłem wchodząc do swojego pokoju.
- Sharon chodź - krzyknęła, lecz pies tylko na nią spojrzał i dalej zajmował się sobą. Zaśmiałem się na to.
- Widzisz ona chce posiedzieć trochę ze mną, więc masz dwa wybory - powiedziałem, dziewczyna spojrzała na nie pytająco - Albo wchodzisz albo czekasz w drzwiach - zaśmiałem się - Dobra nie wygłupiaj się wejdź - muknąłem
Dziewczyna niepewnie weszła do mojego pokoju i usiadła sobie na moim łóżku. Zamknąłem za nią drzwi. Poszedłem do dużej szafy i wyciągnąłem chrupki specjalne dla psa. Gdy jej suczka to zauważyła zaczęła biec do mnie i skakała przy mnie.Wyjąłem trzy.
- Umie jakieś sztuczki ? - zapytałem patrząc na nią
- Tak - odparła
Wydałem pieskowi trzy komendy za każdym razem dawałem jej chrupki. W końcu położyłem się na łóżku obok siedzącej Angeliki. Na mojej twarzy były promienia słońca. Sięgnąłem do szafki i wziąłem pilot. Po chwili rolety zasłoniły okna i włączyło się delikatne światło oraz piosenka. Nie nie było romantic. Odłożyłem pilota i spojrzałem na dziewczynę.
- Co tam ?
Angelika?
piątek, 14 lipca 2017
Od Angeliki CD Brooklyna
***
Obudziłam się sama. Sądziłam, że jest ranek, więc leniwie sięgnęłam po telefon. Spojrzałam na godzinę.
- Co?! Jedenasta?! - od razu się podniosłam i wstałam z łóżka, jakby ktoś wylał na mnie zimny kubeł wody. Stwierdziłam, że nie będzie nawet sensu iść na lekcję. Rodzice na pewno nie będą za bardzo zadowoleni, że ich córka opuszcza lekcje. Znów spojrzałam na telefon. Było już wiadomo czemu nie wstałam dziś rano. Zapomniałam nastawić budzik.
Przez wczorajszą sytuację całkiem wypadło mi to z głowy, a ostatnio go wyłączyłam, ponieważ nie szłam na lekcje. No nic...stało się. Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Jak co dzień zrobiłam makijaż. Z tego, iż dziś jest znów gorąco to nałożyłam na siebie spodenki i biały top.
Przez chwilę zastanawiałam się skąd ja w ogóle mam takie ciuchy. Ale musiałam założyć coś jasnego, ponieważ w ciemnym byłoby mi za gorąco. Złapałam za smycz i zawołałam Sharon, która od razu przybiegła. Ja tak samo jak ona wyszłyśmy bez śniadania. Ja jak to ja nie byłam głodna, a suczka dostanie jedzenie po spacerze. Usiadłam na tą samą ławkę, na której siedziałam wczoraj.
- Podaj łapę. - wydałam komendę dla Sharon. Umiała ona kilka sztuczek. Od razu bez zastanowienia to zrobiła. Uśmiechnęłam się tylko. Wstałam z ławki i skierowałam się do wyjazdu z akademii. Nagle na posesję wjechał mój kuzyn James. Zaparkowałam i podszedł do mnie.
- Dzień dobry. - pocałował mnie w policzek
- Hej. - westchnęłam
- A co to za skwaszona mina? - uśmiechnął się
- A nie ważnie. - uśmiechnęłam się sztucznie
- Gadaj. - chciał pogłaskać Sharon, ale ta jak zwykle się nie dała
- Wczoraj chyba za ostro potraktowałam takiego, jednego chłopaka. - wywróciłam oczami
- Co chciał się z tobą umówić? Który to?! Muszę z nim pogadać! - zrobił poważną minę
- Co? Nie! A nawet gdyby to i tak byś z nim nie gadał, ale wątpię, abym się mu podobała i niech tak zostanie! - założyłam ręce na wysokość biustu
- No dobrze, ale jak coś to wiesz do kogo masz się zgłosić, gdyby jednak to się zmieniło. A teraz muszę już jechać. - przytulił mnie delikatnie i wsiadł do samochodu
- Nie zmieni, spokojnie. Pa. - pomachałam
A może faktycznie powinnam go przeprosić? Raczej za ostro go potraktowałam. Skierowałam się do akademii. Zza rogu zobaczyłam Anastazje. Jak mi wiadomo to jest jego siostrą, więc penie wie gdzie znajduje się jego pokój.
- Hej. Mam do ciebie prośbę. - podeszłam do niej i ją przytuliłam
- Cześć. No mów. - odwzajemniała uścisk
- Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie Brooklyn ma pokój? - podniosłam jedną brew
- Jasne. Pierwsze piętro, numer 5. - posłała mi uśmiech
- Dzięki. To ja już zmykam. Pa
- Okej. Do zobaczenia. - pomachała mi
Poszłam na pierwsze piętro i od razu znalazłam numer pięć. Na początku myślałam czy pukać lub nie. Ale już zapukałam i było za późno. Stałam i czekałam, aż chłopak mi otworzy, nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam go.
- Co? - popatrzył na mnie
- Chciałabym cię przeprosić za wczoraj. - uśmiechnęłam się delikatnie
- No spoko. - przymrużył oczy
Chciałam coś powiedzieć, jednak moja kochana suczka, której nie utrzymałam wparowała jak torpeda do pokoju Brooklyna i wskoczyła na łóżko obwąchując je.
- Sharon! Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam na nią
Jak zauważyłam chłopak był rozbawiony całą sytuację.
Brooklyn?
Od Alex'a cd Katherine
Dziewczyna zaczęła mnie topić ale ja nie byłem glupi zrobiłem parę ruchów i dziewczyna była pode mną.
- Oj kochanie uspokój się - powiedziałem po czym wstałem z niej - Jeszcze zmarzniesz i bede musiał sie tobą opiekować - mruknąłem
- Przeproś mnie - warkła wstajac
Pomógłem jej natychmiast biorąc ją na ręce. Wyszedłem z nią z wody i Położyłem ją na trawę po chwili sam SI Położyłem obok niej.
- Więc? - zapytała, spojrzałem na nią pytająco - Przeprosisz mnie? Czy mam zacząć cię dusić? - zapytała
Ja nagle zjawiłem się nad nią. Patrzyłem na nią z góry i się Uśmiechnąłem.
- Przepraszam - powiedziałem
Pocałowałem ją w czoło i znowu się normalnie Położyłem. Dziewczyna Spojrzała na mnie.
- Chyba mnie za to nie pobijesz? - zapytałem
- Mhm no nie wiem - zaśmiała się
- Ach tak? - zapytałem
Wstałem wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę w wody żeby ją z powrotem wrzucić. Dziewczyna zaczęła się mnie kurczowo trzymać.
- Dobra ją żartowałam zostaw mnie - zaczela krzyczeć - Proszę nie wrzucaj mnie!!!
- No dobrze, ale tylko dlatego, że cie lubię - mruknąłem
Postawiłem ją na ziemi i patrzyłem ja nią z uśmiechem.
Katherine ?
Od Katherine cd Alex"a
Gdyby spojrzenie mogło zabić Alex już leżałby martwy. Niestety, ale takich supermocy nie miałam. Zostawało mi dogonić go i... No właśnie. I co? Zabić własnoręcznie? W sumie sama mu na to pozwoliłam. Nie sądziłam tylko, że będzie to wyglądać... tak. AŻ tak.Warknęłam poirytowana i przyspieszyłam widząc swoją szansę. Całkiem ładny żywopłot. Miło byłoby komuś podstawić nogę i go tam przypadkiem wrzucić. Nie będę go bić, a i tak i tak nie ujdzie mu na sucho. Plan zaiste doskonały. Dogoniłam go tuż przed ścianą i lekko popchnęłam. Zgodnie z moim planem poleciał prosto w liście, co więcej - przetoczył się jeszcze dalej i wylądował kawałek za żywopłotem z głośnym "ał". Teraz to ja się śmiałam.
-Ojej, czyżby ktoś tu stracił poczucie równowagi?-z drugiej strony dobiegło mnie prychnięcie.
-Lepiej chodź to zobacz, a nie się nabijasz-przewróciłam oczami i ostrożnie spojrzałam przez gałęzie, w razie gdyby chciał wziąć odwet. Nie myliłam się. Natychmiast pociągnął mnie za rękę i śmiejąc się głośno wrzucił mnie do stawu. Aż dziwne, że sam do niego nie wpadł. Nie miałam jednak zbytnio czasu na rozmyślanie, bo mimo, że wody było mało była wyjątkowo zimna jak na lato. W dodatku biała bluzka niebezpiecznie przykleiła mi się do ciała. Alex siedział sobie na brzegu i naśmiewał się w najlepsze.
-Jak ja ci zaraz pokażę...-wciągnęłam go do wody, co nie było jednak najlepszym pomysłem, bo straciłam równowagę i znowu wylądowałam w pozycji siedzącej, a co gorsza chłopak wylądował na mnie. Poruszył sugestywnie brwiami, na co coraz bardziej zła zwaliłam go z siebie.
-Prześmieszne-zanim zdążył mi odpowiedzieć, popchnęłam go i usiadłam na nim tak, żeby nie mógł wstać.
-A teraz ładnie mnie przeprosisz, albo będziesz tak leżał i marzł. Czekam.
-Wiesz, jestem taki gorący, że prędzej ta woda wyparuje zanim...-nie dokończył, bo wepchnęłam mu głowę pod wodę z niemałą satysfakcją.
-Powiedziałam chyba, że czekam...
*Alex?*
Od Brooklyna cd Angeliki
- Chciałem cię przeprosić - powiedziałem
- Niby za co? - zapytała podnosząc brew i zakładając ręce na wysokości biustu
- No za wcześniejszw moje zachowanie - powiedziałem
- Co ? jesteś taki miły bo co? Chcesz mnie poderwać? - zapytała
Spojrzałem na nią i od razu mi spadł uśmiech. Spojrzałem na psa. Kucnąłem przy nim i zacząłem ją głaskać.
- Wiesz ładna jesteś i w ogóle wydajesz się być fajna ale... - spojrzałem na nią - Nie mam ochoty na podrywy - powiedziałem
- Och jak to? - zapytała - Jedna dała ci kosza? - zapytała się mnie śmiejąc się
- Nie. - powiedziałem - Przejechałem się na jednej i już mi wystarczy - mruknalem, wstałem i ponownie spojrzałem na dziewczynę - Także sorry jeszczw raz za wcześniejsze zachowanie - powiedziałem - Dobranoc.
Poszedłem do Akademii zostawiając dziewczynę samą i zacząłem iść w stronę swojego pokoju. Położyłem się na łóżku tak długo leżałem myśląc, że nie wiem kiedy zasnąłem. Obudziłem się po 11 znowu nie poszedłem na lekcje. Bede siedział w pokoju. Wziąłem prysznic i nałożyłwm tylko dresy. Po co nakładać koszulkę? Jeśli będę siedział w pokoju. Postanowiłem, że program sobie na ps4. Odpaliłem jedną z gier i zacząłem grać.
Anglika?
Od Ariany CD Rorrey'a
- No jasne...wpadaj, kiedy chcesz - uśmiechnęłam się lekko
-Ja... - zaczął, lekko czerwieniąc się na twarzy.
Idiotko...to brzmiało bardzo dwuznacznie.
- Albo się jakoś zgadamy. Spełnisz moje marzenie - zaśmiałam się - W sensie gitary...
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Moja twarz pewnie nie jest czerwona, zazwyczaj po mnie takich rzeczy nie widać...ale czuję się okropnie.
- To ten...cześć - wydukałam.
***
Minęło parę dni. A może paręnaście? Nie widywałam Roya, był przecież klasę wyżej. Mieliśmy zajęcia w zupełnie innych miejscach.
Leżałam na łóżku, wpatrując się pusto w sufit. Czułam się z jakiegoś powodu rozdarta.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Tak błyskawicznie zerwałam się z łóżka, że zakręciło mi się w głowie. Straciłam orientację i boleśnie upadłam na podłogę, uderzając się w ramię i głowę. Otworzyłam drzwi, jęcząc z bólu. Kto, do cholery, dobija się do mnie przed kolacją?
- Cześć...
Odskoczyłam od drzwi jak oparzona. W progu stał Rorrey. Szybko przeczesałam rękę włosy i przybrałam bardziej ogarnięty wyraz twarzy. Chyba.
- Hej...co tu robisz? - uśmiechnęłam się
Od Angeliki CD Brooklyna
- On zawsze jest najpierw nie miły, a potem zarywa do każdej? - podniosłam jedną brew
- No nie powiem, miał trochę dziewczyn, ale zazwyczaj był dla każdej miły... a przynajmniej mi się tak zdaje. - zaśmiała się
- Dobrze wiedzieć. A ile dokładnie miał dziewczyn. - zapytałam z zaciekawieniem
- Nie wiem. Nie liczyłam. Trzeba przyznać, że lubi zawierać znajomości z płcią piękną. - pokiwała głową
- No okej. Muszę już iść. Pa. - przytuliłam ją
- No do zobaczenie. - odwzajemniła uścisk
Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Jeśli stał się dla mnie od razu taki miły to pewnie coś musi być narzeczy . Pewnie myśli, że to ja będą tą następną, lecz się myli. Z gulą na czole powędrowałam do pokoju. Weszłam i dałam dla Demona jeść i pić. Pomyślałam, że obejrzę jakiś film. Była około godzina dziewiętnasta, a film trwał dwie godziny.
Zrobiłam popcorn i wygodnie ułożyłam się w moim kochanym fotelu. Film naprawdę był ciekawy i nawet na chwilę nigdzie nie odchodziłam, bo bałam się, że przegapię jakąś scenę. Kiedy już się skończył posprzątałam wszystko. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć.
Wzięłam, także Sharon. Uchyliłam okno, aby zobaczyć jak jest na dworze. Było dość chłodno, więc wzięłam czarny luźny sweter.
Kiedy wyszłam było czuć różnicę między dniem, a nocą. Teraz zrobiło się dość chłodno, ale w pogodzie było, że noce będą zimne. Usiadłam na jedną z ławek, która znajdowała się przed akademią. Założyłam nogi na nią i wyjęłam z kieszeni telefon przeglądając media społecznościowe. Było dość jasno, ponieważ niebo było bezchmurne i świeciły lampy, które oświetlały całą posesję. Siedząc tak ktoś nade mną stanął. Oderwałam wzrok od telefonu i zobaczyłam przed sobą Brooklyna.
- Nie powinnaś siedzieć sama. - usiadł obok mnie
- Dzięki za troskę. - schowałam telefon do kieszeni wstając i skierowałam się do wejścia akademii
- Poczekaj. - zatrzymał mnie stając przede mną z uśmiechem
- Co ty ode mnie chcesz? Daj mi spokój. - wywróciłam oczami
Brooklyn?
Od Dylana C.D. Ariany
- Taki pewny? - uniosła brew, a jej oczy błyszczały zaborczo.
- Nawet szybki krasnal, to nadal krasnal - prychnąłem, a w niej jakby się zagotowało, nagle mnie popchnęła.
- Nie jestem krasnalem! - krzyknęła.
- No to czym, niziołkiem? - śmiałem się głośno, a ona cały czas mnie popychała. Uderzenia nie były wyjątkowo mocne, ale ze śmiechu nie mogłem utrzymać się w miejscu.
- Przestań! Jesteś okropny! - krzyczała.
- A ty jesteś niziutka - śmiałem się dalej.
- Już cię nienawidzę! - w końcu złapałem ją za ręce, obróciłem tyłem do mnie i przyciągnąłem do siebie.
- Już, to znaczy, że wcześniej było inaczej? - zapytałem, pochylając się do jej ucha.
- Puszczaj! - wrzasnęła więc to zrobiłem. Odsunęła się ode mnie i objęła dłońmi. Dziwna ta dziewczyna, mierzyła mnie od góry do dołu i z powrotem. Przewróciłem oczami. - Przestań!
- Przecież nic nie robię - mruknąłem.
- Przewracasz oczami - słysząc to, ponownie to zrobiłem. - Przestań!
- Nie mogę.
- Dlaczego? - głupie pytanie.... Bo nie chcę?
- To silniejsze ode mnie. Coś w rodzaju tiku nerwowego. Tylko różnica jest taka, że ja to robię nie ze stresu, tylko z irytacji,
- Irytacji? - zainteresowała się.
- Tak. Dosyć szybko się irytuję. Irytuje mnie na przykład taka niziutka dziewczyna co ma milion humorów na minutę.
- I kto to mówi - wydęła usta.
- W sumie racja - wzruszyłem ramionami.. - Chodź zrobię ci gorącą herbatę z miodem to się rozgrzejesz - wystawiłem w jej stronę rękę. Jak czasem przyjemnie jest poprowokować ludzi.
- Herbatę? - zdziwiła się.
- Na kawę za późno, a podobno nie wypada mi proponować czegoś z procentami - zaśmiałem się, nadal trzymając wyciągniętą w jej stronę rękę. Czekałem na jej ruch.
Od Ariany CD Dylana
- Przepraszam - odparł cicho, sięgając po podręcznik.
Całą swoją uwagę skupił na owym podręczniku, jakby był niezwykle interesujący. Gdy podniósł na mnie wzrok, znów szybko go spuścił, pewnie nie spodziewając się, że będę tak długo się w niego wpatrywać. Wciąż nie mogłam uspokoić tego pieprzonego bicia w klatce piersiowej, a na twarzy czułam....hm, nie wiem nawet za bardzo co.
Pierwszy raz w życiu zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachować..postanowiłam więc udać, że nic takiego nie miało miejsca.
- Zbierajmy się, robi się chłodno. - wstałam i podałam mu bluzę
- Nie jest mi zi...
- Nie, nalegam. Widzę tą gęsią skórkę.
Widząc jego nieugiętość, próbowałam zarzucić mu ją na ramiona, ale ten zrobił zgrabny unik w bok.
- Przypomniało mi się, jak Jacob próbował mi oddać swoją bluzę, bo aż szczękałam zębami, a ja mu uciekałam przez pół wsi... - zaśmiałam się.
Nagle przestał uciekać i popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem pełnym...gniewu? Szybko postanowiłam zmienić temat.
- Ubierz się, zamarzniesz. - powiedziałam stanowczo
Wziął w końcu z moich rąk bluzę, ale instynktownie przeczuwałam, że coś mi tu nie pasuje...nie znam go zbyt dobrze, ale raczej nie jest typem, który szybko odpuszcza. Jeśli w ogóle.
Nagle złapał mnie w talii, przyciągając do siebie i, zanim się obejrzałam, wkładał mi przez głowę bluzę. Nie obyło się przy tym bez śmiechów i pisków.
- Jesteś niemożliwy - spojrzałam na niego surowo, by po chwili się roześmiać - Następnym razem się nie dam
- Zrobię to siłą. Znowu - wyszczerzył się
- Może nie wyglądam, ale szybko biegam. Przeganiałam dwa razy większych ode mnie.
-Sprawdzimy kiedyś?
- Jasne - skrzyżowałam ręce na piersi, chowając lodowate dłonie pod siebie.
Od Alex'a cd Katherine
- Wybacz , że aż tak będę ciebie wykorzystywał ale lubię pomacać sobie - zaśmiałem się
- Tylko wiesz uważaj, żeby ci nie stanął - powiedziała śmiejąc się
- Spokojnie panuje nad nim - zaśmiałem się
- Czyżby? - zapytała zbliżając się do mnie.
Gdy się zbliżyła na tyle, że dzieliło nas parę milimetrów zapałem ją za tyłek i przyciągnąłem bliżej. Dziewczyna podakoczyła, aż gdy ścisnąłem mocniej.
- Na pewno - powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem
Położyłen głowę obok jej szyi i przejechałem po niej ustami przy tym dłońmi jeździłem po jej tyłku. Dłonie po chwili wsunąłem pod jej koszulkę. Jeździłem nimi delikatnie po jej plecach, po brzuchu jednak omijałem jej piersi. Ustami dotarłem do jej policzka ona już była gotowa do pocałunku. Nagle się odsunąłem śmiejąc się
- I kto tu kochanie nie wytrzymuje? - zapytałem śmiejąc się
Dziewczyna była cała czerwona i zezłoszczona.
- Kochanie spokojnie i na to przyjdzie czas - zaśmiałem się
- Ty! - powiedział
Zaczęła do mnie podchodzić a ja zacząłem uciekać ze śmiechem.
- No ale jeśli tak mocno chcesz to możemy zrobić to nawet tutaj - krzyknąłem śmiejąc się
- Zabije cię debilu - powiedział dalej mnie goniąc.
Katherine?
Od Brooklyna cd Angeliki
Wkurzyła mnie znowu, aż chciałem jej coś powiedzieć ale powstrzymałem się.
- To wy się znacie? - zapytała Anastazja z uśmiechem
- Tak - powiedziałem - Ale jakoś źle zaczęliśmy znajomość - oznajmiłem
Dzirwczyna spojrzała na mnie zaskoczona.
- A dlaczego? - zapytała
- Nie bądź wścipska - zaśmiałem się przytuliłem ją od tyłu po czym połaskotałem.
Większość ludzi, gdy nas widziała mówiła co za piękna para, bo często się tak zachowujemy. Jakie ich jest zdziwienie kiedy mówimy im, że jesteśmy rodzeństwem.
- Co u ciebie? - zapytałem patrząc na Angelike.
- Nie narzekam jak na razie - powiedziała wzruszając ramionami - A u ciebie? - zapytała po chwili
- U mnie? Mhm no chyba dobrze - zaśmiałem się
Nagle zadzwonił mój telefon natychmiast odebrałem.
- A no siema - powiedziałem - Tak no pewnie, że chce. No wiesz dzisiaj jest wyścig, więc trzeba. Spoko zaraz będę. Narka - rozłaczyłem się i schowałem telefon do kieszeni - Wybaczcie mi, ale muszę potrenować przed wyścigiem - powiedziałem
- Jednak bierzesz w nim udział? - zapytala zdziwiona Anastazja
- Tak - zaśmiałem się - Ide po trenować Alex i Dawid już czekają - powiedziałem
- Uważaj na siebie i się nie pozabijajcie - powiedziała
- Spoko. - Zbliżyłem się do Angeliki wziąłem jej dłoń i ją pocałowałem - Do zobaczenia.
Dziewczyny zostały same, a ja poszedłem na parking, gdzie czekali na mnie już bracia.
- To jak gotowy? - zapytali mnie jednocześnie
- Ja jestem zawsze gotowy - zaśmiałem się
Zaczął się trening.
Angelika? Możesz się trochę poplotkować z Ami o Brooklynie xD
czwartek, 13 lipca 2017
Od Angeliki CD Brooklyna
- A tobie co? - podniósł jedną brew
- Mi?! Nic! - krzyknęłam
- Dobrze spokojnie. Co ja takiego zrobiłem? - zaśmiał się podnosząc ręce do góry
- Nie pogarszaj sytuacji! - odpowiedziałam oburzona
- No dobrze. Ja muszę już spadać. - wstał z łóżka
- Okej. - odprowadziłam go do samochodu
- Do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek
- Pa. - pomachałam kiedy odjeżdżał
Westchnęłam i podążyłam do akademii. Byłam zmęczona. Dziś w nocy w ogóle prawie nie spałam. Przed spaniem, wzięłam jeszcze prysznic i ubrałam się w piżamkę. Na łóżku na mojej poduszce i trochę przykryty Demon już leżał, a w łapkach miał misia, do którego się przytulił.
- Słodziak. - pogłaskałam go po głowie, a ten zamruczał
Jest on wspaniałym kotkiem. Zupełnie jak pies. Posłuszny i tym podobne. Dobrze zrobiłam, że go wtedy wzięłam od cioci. Mógł inaczej trafić do schroniska, ponieważ nie miała ona dużo czasu i nie mogła zająć się kociakami. Wszystkie sprzedała, jednak mi dała za darmo. Weszłam pod kołdrę i poszłam spać.
***
Obudził mnie budzik - ósma rano. Byłam tak wykończona, że nie poszłam na lekcje. Nie myślałabym, nawet na nich i to by nie miało sensu. Powinnam się wyspać i jutro powinnam już pójść. Zwlokłam się z łóżka i dałam wody i jedzenie dla Sharon. Otworzyłam okno w mojej sypialni i od razu powiał bardzo ciepły wiatr. Od razu zamknęłam okno, ponieważ w moim pokoju, było chłodno i nie chciałam tego psuć. Umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Wiele dziewczyn zazdrościło mi cery, ponieważ nie musiałam nakładać tak dużo "tapety". Większość osób twierdzi, że w ogóle jej nie potrzebuję. Z tego, że na dworze było wręcz gorąco założyłam szorty z wysokim stanem oraz bardzo prosty t-shirt z napisem.
Wzięłam smycz dla Sharon i poszłam z nią na spacer. Przechodząc jedną z dróg usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i była to Anastazja. Dziewczyna, którą niedawno poznałam. Obok niej stał on - Brooklyn, za którym nie przepadałam i nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, ale nie miałam innego wyboru i chciałam przywitać się z dziewczyną. Podeszłam z miną, jakbym szła na jakieś tortury, ale próbowałam to ukryć. Ze sztucznym uśmiechem podeszłam do nich z Sharon.
- Hej. - przytuliłam Anastazje
Kiedy nie zwracałam uwagi na suczkę ta podeszła do chłopaka i jak, gdyby nigdy nic zaczęła się do niego przytulać do Brooklyna, a ten ją głaskał. Kiedy to zobaczyłam nie byłam zadowolona.
- Chodź tu Sharon nie zbliżaj... - nie dokończyłam swojego zdania, ponieważ w ostatniej chwili ugryzłam się w język i odciągnęłam suczkę od niego. Jednak Brooklyn, chyba wiedział co miałam na myśli i nie był zadowolony. Spojrzał na mnie zły. Od razu chciał coś powiedzieć.
Brooklyn?
Od Katherine cd Alex'a
-Debil-mruknęłam pod nosem i wyjęłam telefon z zamiarem napisania do brata. No właśnie. Luke mi może coś doradzi. To w końcu też facet. Wysłałam szybkiego smsa z zapytaniem, co powinnam zrobić. Po kilku sekundach w odpowiedzi przyszły trzy lenny face i dopisek "Może powinnaś się w końcu rozerwać?". W efekcie ze złością wrzuciłam telefon do torby. No tak. Facet to facet. Czego ja się spodziewałam? Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Gdzie mógł pójść? Chyba nigdzie daleko, bo z tego co zdążyłam się zorientować, to chyba mieliśmy jeszcze jedną lekcję. No chyba, że się urwał. Ponownie spojrzałam przez okno. Na szczęście, albo nieszczęście akurat szedł sobie główną alejką w ogrodzie. Decyzja życia. Iść, czy nie iść?
-Uj, idę-mruknęłam sama do siebie i pobiegłam w stronę, w którą teoretycznie się szło do ogrodów. Nawet o dziwo udało mi się nie zgubić. Jedne schody, drugie schody, hol i wyjście. Brawo ja. Tutaj już zwolniłam, żeby nie wyszło, że za nim latam jak jakaś wariatka. Przy okazji idąc alejką, w której go widziałam zastanawiałam się nad słowami brata. Ciekawe tylko, kto rozerwie się pierwszy - ja, czy raczej moje spodnie?
-No proszę, jednak się zdecydowałaś?-podskoczyłam, słysząc jego głos. Z góry. Podniosłam głowę z zamiarem zlokalizowania wśród gałęzi właściciela głosu, ale był szybszy i popisowo wylądował obok mnie. Przewróciłam oczami.
-Ale, mam jeszcze jeden warunek. Jak już masz mnie... macać, to w pobliżu ma nikogo nie być, jasne?-uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie coś czuję, że ciekawe miejsca będziemy zwiedzać...
*Alex?*
Od Brooklyna CD Angeliki
- Nie okradniesz go. Ma alarm - usłyszałem nagle
Spojrzałem w stronę odgłosu. Zobaczyłem ta dziewczynę.
- Wiesz co? - zapytałem - Nie chce go - powiedziałem - Mogę sobie kupić lepszy gdybym tylko chciał - dopowiedziałem
- To dlaczego nie masz? - zapytała podnosząc jedna brew
- Może dlatego, że nie ciągne od rodziców hajsu i wolę zarobić sam - powiedziałem - A popatrzeć zawsze mogę - powiedziałem
Ominąłem ją. Poszedłem do siebie do pokoju wziąłem długi prysznic i poszedłem spać.
***
Obudziłem się po 10. Postanowiłem, że dzisiaj nie pójdę na lekcje, bo po co? Wstałem z łóżka ubrałem się w dres założyłem słuchawki i poszedłem pobiegać. Po biegach poszedłem na siłownię, gdzie wyciskałem siódme poty. Gdy się spociłem zdjąłem koszulkę. Po ćwiczeniach poszedłem zjeść, w końcu zacząłem wracać do pokoju, oczywiście bez koszulki bo po co ona by mi była. Po drodze spotkałem tą dziewczynę, spojrzała na mnie. Wszedlem do swojego pokoju wziąłem prysznic i ubrałem się w normalne czyste ubrania. Wyszedłem z pokoju aby się przejść. Tak nie umiałem usiedziec na dupie. Musiałem się poruszać. Spotkałem po drodze swoją siostre Ami. Zacząłem się w ogrodzie z nią śmiać i wygłupiac.
Angelika?
Od Angeliki CD Brooklyna
- Po prostu jestem zajęty. - spojrzał na mnie
- Eh... jak tam chcesz. - westchnęłam. - Chodź Sharon. - poklepałam po kolanie, a suczka natychmiast do mnie przybiegła. Zaczepiłam smycz i wyszłam z szopy bez pożegnania. Skierowałam się w stronę ogrodu. Była wiosna, więc było bardzo ładnie. Po bokach rosły żywopłoty i zielona trawa. Na drodze byłby natomiast rozsypane kamienie. Przechadzając się tak z Sharon, nagle na posesje wjechało sportowe Audi o kolorze niebieskim.
Skądś kojarzyłam ten samochód. Mój kuzyn jeździł takim. Ogólnie bardzo lubił tą markę. Był bogaty, więc mógł sobie pozwolić na takie samochody. Ja w zasadzie też i mam samochód jednak został w moim domu. Rzadko nim też jeździłam. Mój ojciec tak samo jak ja darzyliśmy miłością BMW i w moim garażu właśnie taki samochód jest. Ojciec pytał się czy nie przywieźć go do mnie, lecz jeszcze się nie zdecydowałam. Przydało by mi się auto, aby nikogo nie prosić, żeby mnie gdzieś zawiózł. Samochód podjechał pod akademię i wysiadł z niego wysoki, przystojny brunet. Czy to był on? Al co by tu mógł robić? Chłopak podszedł do mnie.
- Nie poznajesz mnie? - posłał mi uśmiech
- James?! Czy to naprawdę ty?! - rzuciłam się na niego
- Spokojnie, bo jeszcze mnie udusisz. - zaśmiał się
- Co tu robisz? - oderwałam się od niego
- A przyjechałem cię odwiedzić. Rodzice powiedzieli mi, gdzie się uczysz. Pomyślałam, że to bardzo dobry pomysł. Nie widzieliśmy się od jakichś pięciu lub sześciu lat. - przytulił mnie
- Sześciu. Bardzo dawno. Przystojny się zrobiłeś. - klepnęłam go w ramię i się zaśmiałam
- A ty wyładniałaś.
James miał już dwadzieścia trzy lata co mówiło, że był ode mnie starszy o cztery lata. Kiedy go ostatnio widziałam miał siedemnaście lat, a ja zaledwie trzynaście, więc byłam jeszcze dziewczynką.
- A ty, chyba się nie rozstajesz ze swoim dzieckiem? - zaśmiałam się
- Jakim dzieckiem? - podniósł brew ze zdziwienia
- No samochodem. - wskazałam palcem na pojazd
- Ta. Bardzo śmieszne. Kocham ten pojazd całym serduchem. - poklepał maskę samochodu
- W to nie wątpię. Gdzie będziesz spał i na ile przyjechałeś?
- Przenocuję w hotelu. I na jakiś tydzień lub mniej. Jeszcze koledzy mają do mnie przyjechać i może na jakąś imprezę pójdziemy lub na coś innego. A teraz pokaż mi jak mieszkasz.
Obok mnie stanęła Sharon. James jej nie znał, ponieważ kiedy ostatnio się widzieliśmy to jej jeszcze nie miałam.
- To twój pies? - chciał pogłaskać suczkę, jednak ta groźnie zawarczała
- Tak. Sharon. Przepraszam cię za nią nie ufa obcym. - zrobiłam krzywą minę
- Nie szkodzi, a teraz mnie oprowadź. - zaproponował
Pokazałam mu mój pokój, kota i ogólnie całą akademię. Potem powiedział, że zapomniał swojego telefonu, ponieważ chciał pokazać mi swoją nową dziewczynę. Zaproponowałam, że to ja pójdę, ponieważ on jest tu gościem. Na początku się sprzeciwiał, ale w końcu się zgodził. Wyszłam z akademii, a przed samochodem James'a zobaczyłam Brooklyna. Chłopak przyglądał się samochodu.
- Nie okradniesz go. Ma alarm. - zaskoczyłam go
Brooklyn?
Od Alex'a cd Katherine
Od Anastazji cd Rorrey'a
- Wiesz co ci powiem ? - zapytałam kładąc dłoń na jego ramie, chłopak spojrzał na mnie pytająco - Ta piosenka była strasznie.... zł... dobra - powiedziałam wybuchając śmiechem. Chłopak [atrzył na mnie zdezorientowany. - No co ? - zapytałam podnosząc brew
- To źle było czy dobrze ? Bo nie wiem - podrapał się po karku.
- Haha - zaśmiałam się ponownie - Było bardzo dobrze wręcz amatorze - powiedziałam śmiejąc się.
Usiadła na jego łózku po czym się położyłam patrząc na niego. Miał minę dziewczyną, a zarazem śmieszną.
- Wiesz co ? - zapytałam
- No co ?
- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - zaśmiałam się - A to tylko ja.
Wzięłam poduszkę do rąk i rzuciłam w niego. Akurat jej nie złapał i uderzyła go w twarz. Zaśmiałam się.
- Czy to oznacza wojnę? - zapytała podnosząc brew i biorąc do dłoni poduszkę
- Co? - zapytałam - Nie nie wojna bo ja nic nie zrobiłam - powiedziałam
- Nic? - zapytał powoli się zbliżając.
- Tak nic walnęłam cię jedynie poduszką, ponieważ zasłużyłeś sobie - zaśmiałam się.
Wzięłam poduszkę, żeby na wszelki wypadek się obronić.
Rorrey?
Od Rorrey'a CD Anastazji
-W takim razie jeżeli znów uda mi się coś narysować, to na pewno pierwsza się o tym dowiesz-uśmiechnąłem się
-Mam nadzieję- odpowiedziała.
Czas płynął nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, co raz się śmiejąc. Z tego wszystkiego zapomniałem, że jutro mam pierwszy test w szkole. Może nie należał do tych ważniejszych, w końcu był to tylko test sprawdzający wiedzę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby był to inny przedmiot niż francuski. Do tej pory nie umiałem poradzić sobie z gramatyką. Nigdy nie przypuszczałem, że jakiś język jest mnie w stanie zmiażdżyć. Na szczęście ogarnąłem się w porę.
-Chętnie zostałbym tutaj z tobą, ale mam jutro test z francuskiego, a jest to dla mnie czarna magia-powiedziałem podnosząc się z ławki.
-Jeżeli chcesz mogę ci pomóc. Wiem, że jestem w innej klasie, ale nigdy nie miałam z francuskim problemu. Na tle klasy radzę sobie całkiem dobrze-również wstała.
-W takim razie dziękuję za uratowanie mi życia-zaśmiałem się. Wróciliśmy do akademika i skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Zdążyliśmy tym samym zwrócić uwagę jednego z braci Anastazji.
Kiedy weszliśmy do pokoju dziewczyna rozejrzała się dookoła.
-Ładnie tu masz-powiedziała. Jej uwagę przykuły instrumenty leżące w rogu.
-To twoje?-zapytała. Skinąłem tylko głową.
-Możemy już zacząć?-od razu zmieniłem temat
*
Z uwagą słuchałem każde słowo wypowiedziane przez dziewczynę. Byłem w stanie zrozumieć wszystko, co starała mi przekazać. Nie wiem ile czasu minęło. Dwie godziny, może dwie i pół.
-Teraz rozumiesz? Musisz jeszcze pouczyć się słówek i myślę, że to powinno wystarczyć-powiedziała zamykając książkę.
-Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę-uradowany uściskałem Anastazję. Nie musiała się długo zastanawiać.
-Nie ma jeszcze cisz nocnej. Zagraj mi coś- zadowolona oparła się rękami o łóżko.
-Robię to na prawdę amatorsko. Nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Nie uczyłe...-nie dała mi dokończyć.
-Rysujesz też amatorsko, ale mimo to robisz to dobrze. Nie wierzę ci-powiedziała z założonymi rękami.
-Niech będzie-westchnąłem-Ale liczę na szczerą opinię-dodałem biorąc do ręki gitarę.
Kiedy skończyłem odłożyłem gitarę na miejsce. Dziewczyna patrzyła na mie w milczeniu.
-Miała być szczera opinia, a nie po prostu cisza. Chyba, aż tak źle nie było, że nie jesteś w stanie nic powiedzieć.
Anastazja?
Od Katherine cd Alex'a
-No ej, a gdybym miał tam jakieś prywatne zapiski, których nie powinnaś zobaczyć?-teraz to on zabrał mi zeszyt.
-Ja na twoim miejscu poprawiłabym parę rzeczy, ale ogólnie to kreskę masz nawet ładną-przewróciłam oczami.
-Taka z ciebie specjalistka? To może pokażesz mi coś swojego?-wzruszyłam ramionami i wyjęłam swój zeszyt od rysunków. Otworzyłam na pierwszej lepszej stronie.
-Przepraszamy, już nie będziemy-kiedy spowrotem odwrócił się do tablicy Alex przewrócił oczami.
-Jasne, że będziemy. A co ty myślałaś?
-A co ja ci mówiłam na temat wyglądania?-nauczyciel znowu spojrzał w naszą stronę, na co zaczęłam układać ołówki według miękkości. Mój nowy przyjaciel pokręcił głową.
-Po co ci pozory? Nie lepiej, żeby wiedzieli, że masz ich gdzieś?
-Uwierz, czasami takie pozory ratują skórę o wiele lepiej niż całkowita szczerość. Nie zawsze, ale często. Mówiłam ci już, że na nauczycieli jak najbardziej działa. A tak na marginiesie... Przypomniało mi się. Poważnie macie tu jakiś las?-zrobił bezcenną minę.
-Ale ty tak na poważnie? Że ten tego?-teraz to ja się zaśmiałam.
-Potrzebuję inspiracji. Poznawanie nowych miejsc dobrze robi artystom. A skoro i tak i tak nie mam nic do roboty po lekcjach, to dlaczego by nie skorzystać i się nie przejść? Tylko tu są dwie sprawy. Bo po pierwsze pewnie zgubię się zanim wyjdę z akademii, po drugie jak już wyjdę to zgubię się w drodze do lasu, w ogóle tego lasu nie znajdę no i no...
-Czekaj, czekaj, czekaj. Rozumiem, że mam cię zaprowadzić, tak?-pokiwałam głową, kiedy zrobił facepalma.
-Nie możesz wprost?-teraz pokręciłam głową. Westchnął.
-Zadziwiające.
-Co jest takie zadziwiające?
-Nieważne.
-Powiedz.
-Nie
-Tak
-Nie
-No powiedz mi, prooooszę...
-Nie
-Okej
-Nie. Czekaj, co?
-To oprowadzisz mnie czy nie?-uśmiechnęłam się słodko, na co znowu przewrócił oczami.
-Przekonaj mnie-tego się nie spodziewałam. Znowu te iskierki w oczach. Oparłam głowę na dłoni i uważnie mu się przypatrzyłam.
-Co by cię interesowało?-on też popatrzył na mnie uważnie. Po chwili na jego twarzy pojawił się niebezpieczny uśmiech.
-A wiesz co? Jest taka jedna rzecz...
*Alex?*
środa, 12 lipca 2017
Od Alex'a cd Katherine
Dziewczyna całkiem się zaczerwieniła, co mnie bardziej rozbawiło.
- Ej tak w sumie to ci nie radzę chodzić za mną - powiedziałem z uśmiechem łobuza.
- Dlaczego ? - zapytała w końcu - Chcesz się mnie pozbyć ? Tak łatwo to nie ma - odparła z lekkim uśmiechem.
- No bo wiesz... - zacząłem powoli przybliżać się do niej, aż ta dotknęła plecami ściany. Oparłem dłoń o ścianę obok jej głowy. - Jakby mi odbiło i bym poszedł na przykład do lasu, gdzie nikogo by nie było i byśmy byli sami, nie wiem czy ciekawie było by dla ciebie - zaśmiałem się
Dziewczyna patrzyła mi w oczy i przełknęła głośno ślinę.
- Żartowałem - powiedziałem śmiejąc się, dostała ode mnie palcem w żebra. - Twoja mina bezcenna - zaśmiałem się
- Ej to nie było śmieszne - mruknęła odpychając mnie od siebie.
- No ale wiesz, nie wiadomo co mogło by się zdażyć, więc chodź za mną z rozwagą - zaśmiałem się, nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcje - Idziesz na lekcje? - zapytałem
- No raczej - powiedziała

Poszliśmy razem do sali od angielskiego. Weszliśmy do klasy ostatni ale moja ławka jak zwykle była wolna. Usiedliśmy razem w ławce. Otworzyłem zeszyt z nudów i zacząłem rysować w zeszycie jakieś bazgroły. Po 20 minutach narysowałem coś takiego:
Dziewczyna przez cały ten czas przyglądała mi się jak rysowałem. Gdy skończyłem spojrzałem na nią.
- Fajne, nie?
Katherine?
wtorek, 11 lipca 2017
Od Katherine cd Alex'a
-Kate wystarczy-odchyliłam się lekko na krześle, uważnie lustrując go spojrzeniem. On odwdzięczył mi się tym samym.
-Alex-puścił mi oczko, na co uśmiechnęłam się lekko. Bezpośredniość przede wszystkim.
-Niezmiernie mi miło pana poznać-udałam, że się kłaniam, kiedy tylko nauczyciel odwrócił wzrok.
-Po co te maniery, obejdzie się bez-teraz to on przewrócił oczami.
-Grzeczne dziewczynki muszą dbać o maniery-teraz to ja puściłam mu oczko, na co się zaśmiał.
-Coś mi mówi, że ty grzeczna nie jesteś...
-Grunt to pozory. Nie muszę być grzeczna, wystarczy, że przed odpowiednimi osobami będę na taką wyglądać-prychnął, ale nie przestawał się uśmiechać.
-Odpowiednimi, czyli?
-Na przykład przed nauczycielami... rodzicami... Ewentualnie osobami, które nie powinny wiedzieć za dużo.
-Interesująca taktyka...-w sumie większość lekcji zeszła nam na takim o gadaniu. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, nie pytając prawie o nic z niecnym planem rozeznania się w układzie szkoły poszłam krok w krok za Alexem.
-Śledzisz mnie?-zapytał pół korytarza dalej zatrzymując się tak nagle, że aż na niego wpadłam. Ładnie pachniał.
-Może tak, a może nie.
-Mam ci robić za przewodnika? Tak za darmo?
-Plus minus tak.
-Co proszę?
-Po prostu będę za tobą chodzić i tyle. Chociaż znając życie i tak i tak mnie zgubisz na którymś z pierwszych zakrętów, ja się zgubię na korytarzu, zostanę zgnieciona przez tłum, ktoś mnie wypchnie przez okno, spadnę na dół, zostanę krwawym naleśnikiem na trawie, przyjedzie karetka, pozbiera moje resztki, trafię do szpitala i koniec końców umrę, a że nie będzie za bardzo co zbierać to nawet mnie nie pochowają i pewnie spalą i zamkną w słoiku. A Luke postawi go aobie na szafce, żeby pamiętać, jaką to ja byłam świetną siostrą. No co? Nie patrz tak na mnie... Gadam od rzeczy? To przez stres, rozumiesz... Przestań, robię się czerwona-natychmiast przyłożyłam ręce do policzków. Jego uniesiona brew i wzrok mówiły wszystko.
-Cóż za pesymistyczne podejście do sprawy. Nie łatwiej byłoby ci po prostu zapytać?-na fakt, na to nie wpadłam.
-Um... Nie byłoby wtedy elementu zaskoczenia-wymyśliłam na poczekaniu. Teraz obie jego brwi powędrowały do góry.
-Elementu zaskoczenia? Podejrzane to, nie sądzisz?-zrobił krok w moją stronę.
-Eee... No może trochę... Alee to nie zmienia faktu, że mam zamiar za tobą chodzić przez... jakiś czas-prawdopodobnie się pogrążałam, ale cóż. Takie życie. Nie mam zamiaru się więcej zgubić i dać wystraszyć.
-A co byś zrobiła, gdybym nie poszedł na lekcje, tylko na przykład wyszedł do klubu, hmm?-tu mnie ma. Nie podoba mi się ta nowa iskierka, która pojawiła się w jego oczach.
-Swoją drogą masz ładne oczy-kiedy uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos natychmiast zakryłam usta dłońmi. Świetnie, grunt to się pogrążyć jeszcze bardziej. Zaczął się śmiać. W sumie nie wiem, czy bardziej ze mnie, z mojej miny czy z absurdu sytuacji. Wszystko jedno. Pierwszy dzień w szkole. Zdążyłam się zgubić i zrobić z siebie kompletną idiotkę. Niezły początek. Ciekawe, co wyniknie z tego dalej...
*Alex? *
Od Anastazja cd Rorrey'a
- No wiesz - zaczęłem - raczej to co mówisz to ma sens - powiedziałam delikatnie podnosząc konciki ust.
- Tak myślisz? - zapytał spoglądając na mnie.
- Tak - powiedziałam - Jest coś w tym co mówisz i masz rację - powiedziałam - Ale wiesz to, że nas zabraknie to nie znaczy, że nie będziemy widzieli tego świata - zaśmiałam się cichutko
- Masz na myśli, że będziemy widzieli z nieba? - zapytał
- Nie - odparłam - Skąd wiesz, że nie urodzisz się jeszcze raz jako ktoś inny, albo, że tu ktoś nie chodzi chociaż, że go nie widzimy? Życie nie kończy się przy umieraniu, może po tym jest coś lepszego - powiedziałam
Chłopak dosyć mocno mi sie przyglądał, gdy wyrażałam swój pogląd. Odwróciłam wzrok.
- Nikt nie wie jak jest po śmierci, a ci którzy już tego doświadczyli raczej nam nie powiedzą - powiedziałam trochę ciszej
Spojrzałam jaszcze raz na obrazek lekko uśmiechając się.
- Mogę go zatrzymać? - zapytała patrząc na niego
- Tak, jasne - powiedział - Ale po co ci on? - zapytał
- Szkodą, żeby taki obrazek się zmarnował - powiedziałam
Złożyłam kartkę, aby była mniejsza i schowałam do torebki,bo gdzie indziej miałabym AJ schować skoro miałam sukienkę.
Rorrey ?
Od Alex'a cd Octavii
- Nie sądzisz? - zapytałem śmiejąc się i patrząc na nią z góry
- Sądzę - potwierdziła swoją odpowiedź patrząc na mnie ze złośliwością?
- No skoro tak - zaśmiałem się - To ci nie przeszkadzam - puściłem do niej oczko i poszedłem.
Postanowiłem, że się pójdę przejść. Poszedłem do lasu. Szedłem chyba już z godzinę, aż dotarłem do wielkiego drzewa. Wspiąłem się zwinnie na górę i usiadłem. Wyjąłem telefon i włączyłem muzykę. Zamknąłem oczy opierając się o pień wielkiego drzewa. Po niedługim czasie muzka zamilkła a ja leżałem w ciszy. Nagle usłyszałem trzask łamiącego się drewna. Otworzyłem oczy i spojrzałem w dół. To znowu była Octavia uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak nie chciałem na razie ujawniać swojej obecności. Dziewczyna usiadła pod drzewem opierając się o pień i zamknęła oczy. Siedziałem tak przez jakieś 10 minut patrząc na nią z góry. W sumie ładna z niej była dziewczyna nie powiem, że nie. W końcu postanowiłem ujawnić swoją obecność.
- Siedzisz mnie? - zapytałem
Dziewczyna natychmiast otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać, ale nikogo nie zauważyła.
- Jeśli chcesz mnie zobaczyć to jestem na górze - oznajmiłem
Dziewczyna Spojrzałam w górę przymykając oczy. Gdy mnie dostrzegła otworzyła je szerzej.
- To chyba raczej ty mnie śledzisz - mruknęła niezadowolona.
- Ja? - zaśmiałem się - Ja tu byłem pierwszy niż ty - powiedziałem - Jak chcesz możesz wejść wyżej pozwalam ci - oznajmiłem
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia - oznajmiła
- No spoko - odparłem
Octavia?
Od Alex'a cd Katherine
- A - zapytałem z lekkim uśmiechem wyłaniając się z cienia.
Dziewczyna z zaskoczeniem Spojrzałam na mnie. Dokładnie zmierzyła mnie wzrokiem, gdy ja czekałem na odpowiedź.
- Tak A - powiedziała
- Hah - zaśmiałem się - No to widzę, że pójdziemy razem do klasy - oznajmiłem z uśmiechem łobuza.
- Czyżbyś również chodził do tej klasy? - zapytała obserwując mnie.
- Nie zaprzeczę - zaśmiałem się ponownie - Dobra koniec tych pogaduszek francuski czeka - powiedziałem
Zacząłem iść. Dziewczyna jednak stała patrząc na mnie ciągle. Zaśmiałem się.
- Idziesz? Czy chcesz się spóźnić? - zapytałem.
- Em tak - odpowiedziała
Zacząłem ponownie iść w strone sali od francuskiego, a dziewczyna podążała za mną w ciszy. W końcu po przejściu wieloma korytarzami dotarliśmy do celu. Wszedłem do klasy jak gdyby nic.
- Sorze znalazłem zgubę - zaśmiałem się spoglądając w stronę dziewczyny, która zrobiła do mnie minę.
Usiadłem na koniec sali w swojej ławce.
- Ahh no i jest nasza nową uczennica Katherina - powiedział z uśmiechem - Usiądź w wolnym miejscu - oznajmił.
Jedyne wolne miejsce było obok mnie i dziewczyna musiała usiąść. Uśmiechnąłem się jedynie pod nosem gdy zjawiła się obok mnie.
- A więc masz na imię Katharina ? - zapytałem po cichu.
Katherina?
Od Rorrey'a CD Anastazji
-Widzisz od razu lepiej-powiedziałem. Anastazja pokazała mi język i uderzyła łokciem w żebra, przez co mój uścisk się zluźnił, a ja puściłem kartkę.
-Zawsze dostaję to czego chcę-powiedziała zadowolona i rozłożyła papier.
Przez dłuższy czas przyglądała się każdemu szczegółowi. Muszę przyznać, że tym razem zauważyłem jakikolwiek postęp w tym co robię. Starałem się uchwycić każdy szczegół. Pierwszy raz rysowałem coś, co miało dla mnie znaczenie. Może to i dlatego, tak dobrze mi to wyszło.
-Jestem po wrażeniem-powiedziała w końcu nie spuszczając wzroku z kartki. Uradowałem się na jej słowa. Jest pierwsza i pewnie ostatnią osobą, której jestem w stanie pokazać moje bazgroły. Mona powiedzieć, że jej opinia była dla mnie ważniejsza, niż opinia jakiegoś krytyka sztuki.
-Co miałeś na myśli?-odezwała się znowu. Spojrzałem na nią pytająco-No wiesz. Rysując to. Co miałeś na myśli?-zapytała ponownie
-Każdy z nas prędzej, czy później odejdzie z tego świata. Zostaniemy pochowani, a nasze ciała będą pozostawione w procesie naturalnego rozkładu lub zostaniemy spaleni, a nasze prochy będą gdzieś rozsypane na tej planecie. Pamięć po nas będzie słabnąć, aż staniemy się zapomniani, a życie będzie tętnić, tuż nad naszymi martwymi ciałami. Nie wiem nawet czy to co mówię ma sens-powiedziałem spuszczając głowę.
Anastazja?
Od Octavii cd Alex'a
Zatkało mnie. Kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Rzadko kiedy, ktoś rzuca w tych czasach takie tanie teksty. A jednak powinnam być przyzwyczajona do takiego zachowania. W domu, który opuściłam, miałam do czynienia z większym idiota. Jednak nie ocenia się książki po okładce, nieprawdaż?
- Octavia. – rzuciłam od niechcenia, ześlizgując się z parapetu. – Panie od ładnej twarzy, zawsze rzucasz takie marne teksty? – zapytałam, patrząc na nadgarstek, gdzie znajdował się zegarek.
- Dość często się zdarza. – zaśmiał się, opierając o parapet. – Czemu nie na lekcjach?
- Tak jakby się zgubiłam i jakoś nie śpieszno mi na lekcję. Nie opłaca się. – zauważyłam, zarzucając torbę na ramię. – A ty czemu opuszczasz zajęcia?
- Kartkę na przerwie zostawiłem, to po nią przyszedłem. A tu taką dziewczynę zastałem. – uśmiechnął się zawadiacko, bacznie mnie obserwując.
- Rozumiem, ale muszę spadać. – odparłam, idąc przed siebie. Jakoś nie uśmiechało mi się rozmawiać z innymi. Samotność jest o wiele lepsza, niż towarzystwo innych ludzi. Chociaż moich prawdziwych przyjaciół zostawiłam za sobą, w Londynie. Jednak kontakt się utrzymuje, więc jest dobrze.
Kolejna lekcja opuszczona, na korzyść błogiej ciszy na łonie natury. Słońce niemiłosiernie prażyło, a na niebie ani jednej chmurki. Idealna pogoda na leżenie na trawie. Drugi papieros, powoli spalał się w mojej dłoni. Ręką zasłaniałam słońce, by nie drażniło oczu. Muzyka dudniła w słuchawkach, zakłócając odgłosy świata zewnętrznego.
- Co do chol.ery? – mruknęłam siadając na trawie. Spojrzałam za siebie, zabijając wzrokiem osobnika, który zasłonił mi słońce.
- Nie żadna chol.era, tylko ja. – zaśmiał się pogodnie Alex. – Drugie spotkanie w ciągu trzech godzin. Przeznaczenie?
- Nie sądzę? – zapytałam, śmiejąc się pod nosem.
< Alex? >
Od Katherine
Otworzyłam oczy chwilę przed tym, jak na twarzy wylądowała mi mała, czarna kulka. Zaśmiałam się, podnosząc kota do góry.
-Jak zwykle miła pobudka, nieprawdaż?-po chwili głaskania odstawiłam Lunę na łóżko i sprawdziłam godzinę. 6:45? Czyli mam jeszcze dużo czasu. Akurat na porządne zapanowanie nad włosami i odnalezienie się w tej wielkiej garderobie. Byłam pod wrażeniem tego, jak akademia zainwestowała w pokoje. Bardziej miałam wrażenie, że jetem w jakimś swietnym hotelu, a nie akademiku. Ale do rzeczy. Na spokojnie zdążyłam się ogarnąć i 7:30 już byłam w drodze do sali. A przynajmniej taki był plan. Akademia wcale mała nie jest, więc dobrze zrobiłam, wychodząc wcześniej. Po chwili nie rozpoznawałam już nawet widoków z okien. Super. Nie ma to jak zgubić się już pierwszego dnia. Zrezygnowana zaczęłam przyglądać się po kolei numerom sal. Korytarze były jednak puste, a numery nie mówiły mi zupełnie nic. W dodatku echo moich kroków brzmiało mi strasznie podejrzanie, jak gdyby był tu ktoś jeszcze oprócz mnie. Jednak ile razy bym się nie obejrzała, byłam tylko ja, pusty korytarz i dźwięk rozbijający się o ściany.
-Świetnie-jęknęłam sama do siebie. Kolejne minuty mijały, a lekcje były coraz bliżej. Nie było nawet opcji, żeby się kogokolwiek zapytać o drogę...
-Zgubiłaś się?-podskoczyłam jak oparzona słysząc głos. Byłam przekonana, że jestem tu całkowicie sama.
-Noo... Można tak powiedzieć-mimo, że słyszałam głos dalej nie widziałam z kim rozmawiam. Ciekawe.
-Zgaduję, że potrzebujesz pomocy? Z której jesteś klasy?-wyjątkowo irytująca odpowiedź.
-A. To jak, pomożesz mi, czy raczej się spóźnię już pierwszego dnia na pierwszą lekcję?
*Ktokolwiek? :3*
Od Brooklyna cd Angeliki
Cały czas siedziałem przy motocyklu myśląc co poprawić tu i tam. Co dodać, co odjąć aby był szybszy. Niestety szybko mi to nie szło. Ale byłem cierpliwy. Gdy tak pracowałem przy maszynie usłyszałem dyszenie psa, spojrzałem w kierunku odbiegającego się dźwięku. Obok mnie leżał pies. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go. Wrociłem do pracy, w której mi ktoś znowu przeszkodził. Ponownie się odwróciłem. To była ta dziewczyna z rana. Miałem coś powiedzieć ale wyprzedziła mnie.
- Ja przyszłam tylko po psa i nie przeszkadzam. - powiedziała wchodząc do szopy
- Tak myślałem, że to twój pies - powiedziałem patrząc się na psa,który patrzył a to na mnie a to na nią.
- Dlaczego tak myślałeś?- zapytała patrząc na mnie.
- Bo w akademik nie ma dużo psów - zaśmiałem się
- No w sumie tak - odparła - Długo już siedzisz przy tym?
- Nie wiem. Nie patrzę ile czasu to robię, liczy się sam efekt - powiedziałem
- A co tak w ogóle z nim robisz?- zapytała ciekawsko
- Robię wszystko, żeby jeździł szybciej. Jeśli chce wygrać wyścigi to on musi jechać bardzo szybko - zaśmiałem się
- Ścigasz się? - zadała ponownie pytanie
- Ta - odparłem zwięźle i krótko.
Angelika?
poniedziałek, 10 lipca 2017
Od Angeliki CD Brooklyna
- Oj przepraszam. - przerażona odsunęłam się
- Nie szkodzi. To też moja wina. - uśmiechnęła się i spojrzała na mnie
- Angelika Coley. - podałam jej rękę
- Anastazja Beckham. - uścisnęła moją dłoń. - Przepraszam, ale muszę już iść. Trochę się śpieszę. - ominęła mnie i poszła dalej.
- Okej. Pa. - krzyknęłam
- Do zobaczenia. - pomachała mi
Jakoś zazwyczaj nie jestem miła dla innych osób, ale Anastazja wydawała się przyjazna, a jednak wypadało także być miłym po tym jak nadepnęłam jej na stopę, a może to ona dla mnie? A z resztą to było nie ważne. Było, minęło. Nachyliłam się i wzięłam miskę z podłogi, która wcześniej tam wylądowała, ponieważ ją upuściłam. Dotarłam w końcu do miejsca, do którego miałam dotrzeć. Podeszłam do kranu i nalałam do niej zimnej wody. Zakręciłam i się odsunęłam razem z miską idąc pomału, aby nie wylać wszystkiego na siebie, albo jeszcze na kogoś. W końcu dotarłam do swojego pokoju. Weszłam i postawiłam przedmiot obok miski z jedzeniem, a raczej pustej, ponieważ Sharon wszystko już zjadła.
- Łakomczuch. - pogłaskałam suczkę po głowie.
Husky to niezwykłe psy. Są takie lojalne, inteligentne i przyjazne. Złapałam za smycz i wyszłam z nią z pokoju wychodząc przed akademie. Ufałam suczce i ona zazwyczaj daleko się nie oddalała i była na widoku. Odwróciłam się i wzięłam telefon z tylnej kieszeni, a kiedy znów byłam w tej samej pozycji zobaczyłam, że suczki przy mnie nie ma. Zaniepokoiłam się, ponieważ kiedy się rozejrzałam w ogóle jej nie dostrzegałam. Nagle zobaczyłam jakąś, sporą i nową szopę. Pomyślała, że ta ciekawska sunia tam poszła, a na dodatek drzwi były uchylone i z łatwością mogła tam się dostać. Podchodząc bliżej słyszałam z niej dziwne dźwięki.
Weszłam pomału i ujrzałam tam znajomego chłopaka, który majstruje coś przy motocyklu, a obok niego leżała Sharon, która na mnie spojrzała i ziewnęła oblizując po tym trochę czubka swojego nosa. Kiedy chłopak usłyszał dźwięki dochodzące za nim od razu się odwrócił i chyba chciał coś powiedzieć, jednak ja go wyprzedziłam.
- Ja przyszłam tylko po psa i nie przeszkadzam. - weszłam do szopy
Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że suczka tu przyszła, ponieważ zazwyczaj od obcych trzyma się z daleka i najpierw musi poznać tą osobę, aby jej zaufać.
Brooklyn? No patrz wystarczyło mieć tylko pomysł. Jest teraz ideolo.
Od Alex'a cd Octavii
- I dlatego nie warto straszyć kobiet. - zaśmiała się , krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Wszystko dobrze, stary?
- Ta - mruknąłem - Możesz się przesunąć ? - zapytałem, jednak dziewczyna nie zaragowała, więc zrobiłem tak, że jakby przez nią dosięgnąłem kartki - Dzięki... Patrz gdzie siadasz tym zgrabnym tyłeczkiem - zaśmiałem się
Spojrzałem na kartkę... Dziewczyna miała mi coś odpowiedzieć ale wyjąłem telefon i zadzwoniłem..
- No siema stary... Trzech tysięcy nie zapłacę nie ma mowy... Nie!... Wiesz, że ja u ciebie najwięcej kupuje.. Kurwa... Dwa tysiące... No i gitara, Nara - rozłączyłem się
Spojrzałem na dziewczynę, która mi się przyglądała schowałem kartkę z telefonem w kieszeń.
- Miałaś coś powiedzieć - zaśmiałem się - Z resztą mniejsza ... Alex Beckham - powiedziałem - A właścicielka zgrabnego tyłeczka to ? - zaśmiałem się
Octaviia?
Od Anastazji cd Rorrey'a
- Zaczekaj - powiedziałam cicho próbując zatrzymać powieki przed zamknięciem.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał w moją stronę.
- Dzięki - lekko się uśmiechnęłam po czym powieki mi opadły, a ja zasnęłam.
Spałam nie wiem jak długo...
W końcu otworzyłam oczy... to był następny dzień... sięgnęłam dłonią po telefon, aby zobaczyć, która godzina... 10... zaraz.. co?!.. Po chwili jednak zobaczyłam jaki dzień dzisiaj jest... No tak sobota... Przecież jest wolne...Ulżyło mi trochę...Przeciągnęłam się na łóżku po czym wstałam i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny... zimne krople wody spływające po moim ciele rozbudziły mnie całkiem. Gdy się umyłam wytarłam się i ubrałam.
Wyszłam z pokoju i poszłam na śniadanie. Usiadłam jak zwykle z moimi braćmi. Na śniadanie były naleśniki od razu wszamałam wszystko. W końcu postanowiłam się przejść, więc poszłam do ogrodu... Tam zobaczyłam chłopaka który siedział na ławce i coś szkicował. Postanowiłam, że go zaskoczę albo po prostu przestraszę. Podeszłam cichutko do niego.
- Co tam malujesz? - zapytałam nagle śmiejąc się . Usiadłam obok niego.
Rorrey ?
sobota, 8 lipca 2017
Od Rorrey'a CD Anastazji
-Anastazja? Obudź się, Anastazja-mówiłem. Była jednak pogrążona w głębokim śnie. Nie zastanawiałem się nawet przez chwilę, czy ją zostawić, czy zabrać do pokoju. Wziąłem dziewczynę na ręce umieszczając jedną rękę pod kolanami, a drugą pod plecami. Na szczęście nie zwróciliśmy uwagi żadnego z nauczycieli. Jedynie kto się nami zainteresował to jeden z braci Anastazji. Ten sam, którego widzieliśmy dzisiaj nad ranem.
-Co się stało?-usłyszałem zdenerwowanie w jego głosie
-Wydaje mi się, że zasłabła z przemęczenia. Jeżeli pozwolisz to odprowadzę ją do pokoju- powiedziałem. Widać było, że troszczy się o siostrę. Zmierzył mnie wzrokiem.
-Ale jeżeli coś jej zrobisz to...-nie dałem mu dokończyć
-Tak, wiem rozumiem. Możesz mi zaufać. Mógłbyś mi jeszcze zdradzić, pod którym numerem mieszka?-zapytałem
-Pierwsze piętro, pokój pierwszy-mruknął. Podziękowałem chłopakowi skinieniem głowy i wyminąłem go.
*
Położyłem Anastazję na łóżku i przykryłem kołdrą leżącą obok. Dziewczyna przewróciła się na bok wzdychają. Zacząłem kierować się po cichu w stronę wyjścia, gdy ta się przebudziła.
-Zaczekaj-powiedziała cicho, ledwie co otwierając oczy.
Anastazja?
czwartek, 6 lipca 2017
Od Anastazji cd Rorrey'a
- Co jest z tobą ? - zapytał Alex
- A nic, jestem trochę zmęczona - westchnęłam - Nie wyspałam się .
Gdy jakoś zjadłam śniadanie poszłam na lekcje, które przespałam, dobrze, że nauczycielka tego nie zauważyła, ale inni uczniowie zauważyli.. W końcu skończyłam ostatnią lekcje. Postanowiłam, że od razu pójdę do pokoju spać. Gdy tak szlam wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tą osobę to był Rorrey.
- O cześć - powiedziałam ledwo
- Cześć, widzę , że ty również jesteś zmęczona... - powiedział przyglądając się mi
- Nie wiesz jak bardzo - westchnęłam - Prawie już nie mogę chodzić...
- Nie potrzebnie poszłaś na lekcje - oznajmił
- Musiałam - oznajmiłam - Wiesz jestem dobrą uczennicą, szkoda by było niszczyć tą reputację - zachichotałam ale chyba niezbyt mi to wyszło
- No faktycznie szkoda by było -oznajmił
- Wiesz co? Mam wrażenie, że nagle zasne... - nagle nie wiadomo czemu zamknęłam oczu i opadłam na chłopaka.. zasnęłam.. co za wstyd.. ale w tedy nie myślałam o tym.
Rorrey?
Od Dylana C.D. Ariany
- Jasne, skoro chcesz - mruknąłem. Zerknąłem na niebo. - Byle tylko nie padało.
- Boisz się zmoknąć Miles? - wyszczerzyła się.
- Z moją skłonnością do zapalenia płuc... cholernie - spojrzałem jej w oczy. - To ja nie będę przeszkadzać...
- Nie ma w czym - odparła, kiedy tylko się ruszyłem.
- Odnoszę delikatnie inne wrażenie.
- Aż taki zazdrosny jesteś? - zapytała. Tak grasz? Proszę bardzo.
- Dobrze wiesz, że zawsze - zmierzyłem wzrokiem Rorrey'a, a później przeniosłem go na dziewczynę.
- Jesteś okropny - skrzyżowała ręce i wydęła usta jak małe dziecko.
- Co?! Liczyłem na coś w stylu, jesteś kochany Miles - odparłem poważnie, po czym się roześmiałem i po prostu poszedłem w swoją stronę. - Będę przy fontannie.
- Gotowy? - zachichotała.
- A ty?
- Oczywiście - zaświergotała szukając odpowiedniego tematu w podręczniku.
- A takim razie ja też - mruknąłem.
- Ktoś tu widzę bez humoru? - zaśmiała się. Spojrzałem na nią, a kiedy to zauważyła, uśmiech zniknął z jej ust. Westchnąłem i zabrałem się za tłumaczenie teorii. Podobało mi się to, że słuchała tego, co mówiłem. Widać było, że w jej przypadku problem z matematyką to problem z nauczycielem, prawdopodobnie nie trafiały do niej jego słowa. Nie dziwiłem się temu zresztą, ponieważ ten nauczyciel był znany ze swojego chaotycznego prowadzenia lekcji. Praktycznie nie rozmawialiśmy, ograniczaliśmy się do krótkich zdań, rzucanych jakby od niechcenia. Nie pytała więcej, a ja nie zamierzałem wyjaśniać. W pewnym momencie zaproponowała, abyśmy przerobili dziś jeszcze jeden temat. Bez zbytnich namów zgodziłem się, ponieważ to znaczyło, że następnego dnia będę miał "wolne". Muszę się przyznać, że praktycznie cały czas się nią patrzyłem. Tak po prostu. Wędrowałem wzrokiem po jej skupionej twarzy, ledwo mogąc myśleć nad tym co do niej mówię. Przecież ja nie jestem zazdrosny. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nawet nie mam do tego prawa. Ona pewnie nawet nie pomyślała o tym, że mogłaby być moja. Nie zasługiwałem, żeby nawet się do mnie odzywała. Na nikogo nie zasługiwałem. Mojego okrucieństwa nawet anioł by nie zniósł, podobnie jak diabeł, a tym bardziej taka delikatna osoba. W pewnym momencie zapaliły się lampy, umożliwiając Arianie dalsze pisanie pomimo zapadającego wieczoru.
- Poczekaj, tutaj masz chyba błąd - wskazałem palcem, przez co przypadkowo musnąłem jej rękę. Była lodowata... Ariana zerknęła na mnie i poprawiła wynik. Po chwili zawiał delikatny, ale dość zimny wiatr, który po chwili ucichł, jednak tyle wystarczyło, aby dziewczyna cała zadrżała. Widząc to odłożyłem otwarty podręcznik na moje udo tak, żeby się nie zamknąć, zdjąłem moją bluzę, aby po chwili zarzucić ją na ramiona Ariany. Delikatnie sięgnąłem po jej włosy, zbierając je musnąłem jej szyję. Jeśli to mój pech, to proszę, niech on się nie skończy. Rozpuściłem jej włosy na bluzie. Dopiero wtedy zauważyłem, że ona w międzyczasie uniosła głowę i patrzyła na mnie. Spojrzałem w jej oczy, takie jednolite, czyste i piękne, jednak coś mi przeszkadzało... Po chwili zgarnąłem z jej twarzy kosmyk włosów i zatknąłem za ucho, po czym moja dłoń powędrowała po szyi na podbródek, gdzie mogłem kciukiem przesunąć po linii jej szczęki. Chciałbym, żebyś mnie choć trochę lubiła. Ty jedyna. Z całej tej cholernej Akademii. Chciałbym... Nagle jakbym obudził się ze snu, pomrugałem jak człowiek raptownie obudzony i odsunąłem się od niej.
- Przepraszam - odparłem cicho, a po chwili sięgnąłem po podręcznik, aby wlepić w niego wzrok.