wtorek, 4 lipca 2017

Od Rorrey'a CD Anastazji

Teraz zauważyłem z jaką miłością podchodzi ona do zwierząt. Ona faktycznie panowała nad tymi stworzeniami, jednak nie magią, tylko zwykłą piosenką. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo musi być inteligentna.
Podała mi kartkę, którą przed chwilą dokładne oglądała.
-Zatrzymaj jeśli chcesz. I tak bym to wyrzucił, jak całą resztę- uśmiechnąłem się. Dziewczyna również odpowiedziała mi uśmiechem i zachowała kartkę.

Resztę czasu minęła nam bardzo szybko. Pogrążyliśmy się w rozmowie. Dowiedziałem się, że uwielbia tańczyć i ma wyjątkowo dobry głos. Miło nam się rozmawiało i nawet nie zauważyliśmy kiedy zaczęło się ściemniać.
-Myślę, że powinniśmy się zbierać- powiedziałem podnosząc się z ziemi.
-Boisz się ciemności- zaśmiała się.
-Ciii, nie chcę, by ktokolwiek wiedział-również odpowiedziałem śmiechem-Moja orientacja w terenie to jedna wielka katastrofa-powiedziałem w końcu.
-U mnie też nie najlepiej, ale myślę, że damy radę się stąd wydostać-powiedziała również wstając.
I tak ruszyliśmy przed siebie z nadzieją, że za chwilę odnajdziemy wyjście z tego lasu. Zaczęło nam to jednak zajmować więcej czasu niż powinno.
-Mam złe przeczucia-powiedziałem przerywając panującą ciszę. Anastazja nic nie odpowiedziała tylko dalej trzymała się twardo drogi, którą wybrała. Sam myślałem, że powinniśmy pójść w zupełnie inną, ale nie chciałem się narzucać.
-To na pewno tędy, myślałem że...-nie dała mi dokończyć.
-Mówiłeś, że masz zerową orientację w terenie! Wiem gdzie idę-była już rozdrażniona. Uniosłem ręce w akcie pokoju i dalej szedłem za nią. Teraz panowała już całkowita ciemność. Wiatr się wzmógł, a szelest liści zagłuszał już nawet moje myśli.
-Poddaję się- powiedziała stając w miejsca.Cała trzęsła się z zimna. Miała na sobie tylko koszulkę na ramiączkach, więc nie dziwię jej się. Gdybym miał na sobie coś więcej niż koszulkę zapewne dałbym ją dziewczynie.
-Zaraz znajdziemy drogę i wrócimy do akademika. Teraz daj mi szansę-mówiłem próbując ją uspokoić. Kiwnęła głową i ruszyliśmy w drugą stronę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przez ciemność miałem ograniczone pole widzenia. Szliśmy tą stroną przez jakieś dobre piętnaście minut, aż w końcu wyszliśmy na ścieżkę.
-Myślę, że powinniśmy skręcić w prawo-spojrzałem się na Anastazję. Widząc jak bardzo jest jej zimno objąłem ją ramieniem.
-To nie bluza, ani koc, ale zawsze coś-powiedziałem po chwili. Nie zareagowała w żaden sposób. Była zmęczona.
-Też mi się wydaje, że powinniśmy iść w prawo-powiedziała cicho. Więc ruszyliśmy dalej.

Anastazja?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy