- Na kawę za późno, a podobno nie wypada mi proponować czegoś z procentami - zaśmiał się, nadal trzymając wyciągniętą rękę.
- No raczej nie...mam dopiero siedemnaście lat.
- Ile? - rozdziawił usta ze zdumienia
- No...
- A myślałem, że piętnaście - wyszczerzył się
Zdzieliłam go za długim rękawem po barku. Normalnie nie biję ludzi, ale on mnie wyjątkowo wkurza. Naprawdę.
- To idziesz? - uśmiechnął się
- Ale tylko herbatę? - spojrzałam na niego podejrzliwie - Nie upijesz mnie, nie naćpasz, nie zgw....
- Zgwałcę - dokończył za mnie - Znaczy nie! NIE zgwałcę - dodał szybko, widząc moją minę.
Przysięgam, zaczerwienił się. Dobra, nie róbmy z igły wideł. Ruszyliśmy w stronę innego wejścia, w którym wychodzi się od razu na pokoje męskie.
- Czy na pewno to dobry pomysł? Jeśli nie zdążę przed ciszą nocną, będę musiała zostać -zachichotałam, by ukryć przerażenie.
Ta, zdecydowanie mam problemy w kontaktach z ludźmi.
- Spokojnie, mam wygodne łóżko - puścił mi oczko, a mi serce przyśpieszyło na ułamek sekundy.
Weszliśmy do środka. Było tu wyjątkowo schludnie, jak na pokój chłopaka. Całe pomieszczenie było utrzymane w miłych dla oka kolorach, niebieskim i białym z elementami czarnego.
Uklękłam, by po chwili przeciągnąć się jak kot po miękkim dywanie, czym wywołałam salwę śmiechu ze strony Dyla.
- Masz bardzo wygodny dywan, wolałabym spać tu.
Chłopak poszedł za ścianę, gdzie musiał mieć pomieszczenie na wzór czegoś w rodzaju mini kuchni. W przejściu było wielkie, ukośne okno, przez które można było wyjść na podwórko...tylko do jego dyspozycji. Zero gapiów. Więc on może sobie wychodzić w nocy na trawkę i patrzeć w gwiazdy, a mi zostaje jedynie okno? Gdzie tu sprawiedliwość? Podeszłam do okna, siadając na ciepłych panelach i wpatrując się w nieprzeniknioną ciemność.
- Jest tam coś ciekawego?
Podskoczyłam na dźwięk jest głosu. Pokręciłam głową. Dylan usiadł koło mnie, stawiając nasze herbaty na podłodze. Lekko odsunęłam się od niego, ale na pewno chłopak wyczuł ten ruch. Jednak nie skomentował mojego zachowania żadną zgryźliwą uwagą. Co jest nie tak z tym kolesiem?
Podniosłam kubek, wąchając napój. Nic podejrzanego, zwykła czarna herbata. Uwielbiam czarną.
- Nie zatruta? - zaśmiał się
- Nie, a nawet moja ulubiona - z rozkoszą wzięłam łyk rozgrzewającego napoju.
Wciąż miałam na sobie jego bluzę, ale jako wieczny zmarźluch, nawet w pomieszczeniach z dwudziestoma stopniami, byłam wdzięczna za nieupominanie się o nią.
- Gdybym tu mieszkała, codziennie w nocy wychodziłabym popatrzeć w gwiazdy na świeżym powietrzu.
- Tak własnie robię - powiedział, wpatrując się w ciemność za wielkim oknem
Nie rzucił nic w stylu "sugerujesz coś?" albo innego, dwuznacznego tekstu. Tak jakby Dylan, którego grał na pokaz, nagle zniknął i został zastąpiony kimś innym.
Nie wiedziałam, ile czasu spędziliśmy pod tym oknem, opowiadając sobie historie o gwiazdach...ale herbata już się nam dawno skończyła. Byłam właśnie w trakcie opowiadania mu o tym, czym według mitologii nordyckiej są poszczególne gwiazdy, kiedy telefon Dylana zawibrował.
- Jest już wpół do pierwszej
- Nastawiasz budzik, żeby pamiętać o zakopaniu swoich ofiar? - zaśmiałam się
- Tak, a ty zostaniesz kolejną - wyszczerzył się, wstając.
Wyrzucenie z akademii za nocną eskapadę z pokoju Dylana Mortensena było ostatnia rzeczą, którą pragnęłam. I z przerażeniem stwierdzam, że wizja zostania tu nie jest taka zła...przecież jest sobota, jutro wolne. Cholera, masz dopiero siedemnaście lat i już śpisz po chłopakach? Ogarnijże się dziewczyno.
Wyciągnął ze schowka w łóżku pościel, kładąc ją na podłodze obok. Zanim się zorientowałam, co robi, na łóżku już leżała świeża poduszka i koc.
- O nie, to ja się wprosiłam...
- Pozwól - przerwał mi - W końcu to moja wina
Byłam ta zajęta protestowaniem, że nawet nie zauważyłam, że położył swoją dłoń na moją.
Nie oszukujmy się, gdy jakiś chłopak interesuje się dziewczyną, zazwyczaj zależy mu tylko na jednym...nie jesteśmy już dziećmi. No, on ma chyba dwadzieścia lat. Ale on zwyczajnie poszedł wziąć szybki prysznic i położył się na podłodze. Trudno jest rozgryźć tego człowieka.
- Zostawiłem ci czysty ręcznik.
Bez słowa poszłam do łazienki. Rany, była równie wystrzałowa, co moja. Zamknęłam się na zamek...ostrożności nigdy za wiele.
Po parunastu minutach wyszłam, Dylan leżał plecami do mnie, w pokoju słychać było jego miarowy oddech. Podeszłam do niego, nachylając się...i nagle otworzył oczy. Matko święta, czy ten człowiek zawsze tak czuwa, kiedy śpi? Straciłam równowagę, ale Dylan podtrzymał mnie za biodra w pionie.
- Przepraszam, sprawdzałam, czy już odleciałeś - zaśmiałam się, by ukryć zawstydzenie
Dyl?
Jestem w miarę zadowolona xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz