W sumie miał dobry pomysł, ponieważ sama bym tego wszystkiego nie zaniosła. Jestem zbyt słaba na takie ciężary. Pewnie znowu bym na kogoś wpadła...
- Chętnie skorzystam z twojej propozycji - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Okej. To gdzie to zanosimy? - zapytał
- Do biblioteki - oznajmiłam. Po jego minie zauważyłam, że nie wiedział gdzie to jest. - Ja wiem gdzie to - zaśmiałam się - Chodźmy - oznajmiłam
Zaczęłam iść w stronę biblioteki, a chłopak podążał za mną. W końcu dotarliśmy do wielkiej biblioteki. Zaczęliśmy układać książki na swoje miejsce.
- Anastazja Beckham - oznajmiłam, gdy położyłam ostatnią książkę na półce. Wyciągnęłam do niego dłoń - Miło mi - zaśmiałam się
- Mi również - oznajmił... jakby speszony ?
- Zmęczyłeś się ? - zapytałam - Bo ja trochę - odparłam - Ale nie dziwie się, że w tej akademii są tak grube książki, które zawierają po 500, a nawet 1500 stron - zaśmiałam się.
- Dlaczego nie dziwisz się ? - zapytał
- Bo większość z tych książek opowiada o legendzie tej akademii, ale... - przerwałam
- Ale ?? - dopytywał się
- Ale nie są prawdziwe - zaśmiałam się - Ponoć gdzieś tutaj schowana jest księga z prawdziwą legendą tej akademii - oznajmiłam - Ponoć jeszcze zawiera informację co się stało ze smokami...
Rorrey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz