- To niezły jogging - powiedziałam próbując złapać oddech
- Nigdy wiecej takich akacji - oznajmił
- Zgadzam się z tobą nigdy więcej - powiedziałam, próbując dalej złapać powietrze.
Gdy tak staliśmy zdyszeni, zaczął iść mój brat. Spojrzał na mnie, a potem na chłopaka. Widziałam, że mu się przygląda jak zawsze, kiedy gadałam z jakimś chłopakiem nowym. Podszedł do nas.
- Czemu tak dyszysz ? - zapytał - Znowu w kłopoty się wpakowałaś?
- No wiesz poranny jogging - zaśmiałam się - Ja i kłopoty weź przestań Brook...
- Nie kłam, przecież widzę - mruknął - Mów prawdę.
- No dobra -westchnęłam - Trafliliśmy do domu, do którego nie powinniśmy w ogóle trafić - powiedziałam
- Kiedy ty zaczniesz unikać kłopotów - westchnął, w końcu spojrzał ma chłopaka. - A ten kto ? - zapytał podejrzliwie
- Rorrey poznaj mojego brata Brooklyna - powiedziałam
Chłopcy niechętnie podali sobie dłonie. W końcu mój brat poszedł za moimi namowami. Spojrzałam na mojego nowego kolegę.
- Przepraszam, martwi się o mnie i nie lubi zwykle moich kolegów - zaśmiałam się - Moi bracia mówią, że to przeznich wpadam w tarapaty, chociaż, że to nie jest prawda - westchnęłam.
Rorrey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz