poniedziałek, 3 lipca 2017

Od Anastazji cd Rorrey'a

- Nikt ci nie każe wierzyć - zaśmiałam się.
Wyszliśmy z biblioteki i spojrzałam na chłopaka.
- Dzięki za pomoc - oznajmiłam - Uciekam teraz - zaśmiałam się - Cześć
- Cześć - odparł
Poszłam w prawą stronę. Chciałam iść w końcu w spokoju się przejść. Po oddychać powietrzem. Poszłam do po bliskiego lasu, który znajdował się za jednym z murów naszej akademik. Las był spokojny i jakoś nie zauważyłam, żeby ktoś w nim był. Usiadłam sobie pod ogromnym dębem i patrzyłam w górę. Zaczęłam sobie nucić cicho piosenkę. Gdy tak siedziałam jeleń z łania przyszli. Spojrzeli na mnie i obok mnie położyli się jak gdyby nic. Zaczęłam je głaskać wciąż nucąc piosenkę. Po chwili przyszedł wilk czarny jak węgiel. Jeleń nawet nie spojrzał, ale nie wyglądało to na to aby miał ich atakować. Położył się z drugiej strony kładąc dłoń na moich kolanach. Usmiechnęłam się pod nosem i dalej nuciłam. Glaskałam delikatnie wilka, który zasnął oraz parę sarn,które również zasypiały. Nagle usłyszałam łamaną gałąź. Spojrzałam w stronę odgłosu przestając nucąc. Zwierzęta od razu się obudziły, a wilk zaczął warczeć. To był ten Rorrey.
- Śledzisz mnie? - zaśmiałam się
Znowu zaczęłam nucić i glaskac warczącego wilka, który się położył.
Rorrey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy