poniedziałek, 3 lipca 2017

Od Ariany CD Dylana

Następnego dnia wstałam z dużym ociąganiem. Czy gdybym zrobiła sobie wolne, ktoś by do mnie przyszedł i kazał ruszyć dupe na lekcje? 
7:26
Jeszcze chwila i nie zdążę na śniadanie. Nie miałam ochoty chodzić pół dnia z zawrotami głowy. Nie mogłam spać jakoś do trzeciej, aż zaczynało się robić jasno. Z tempem godnym trupa zwlokłam się z łóżka. Na szczęście praktycznie całym moim pokojem było to łóżko, szafki i biurko. Parę kroków i już mogłam sięgnąć po leżące na krześle ubrania. Z pokoju wyszłam dwadzieścia minut później, włosy związane w luźny kok, a czerwone oczy ukryte pod lekkim makijażem. Niestety mistrzem nie jestem. O mały włos nie zapomniałam książek, musiałam znowu wchodzić po schodach do pokoju. Tak uciekło mi kolejne pięć cennych minut. Cholera. Pod salą od kochanej matematyki byłam dwie minuty przed ósmą. Większość klasy już była w środku.
- Dzień dobry - mruknęłam pod nosem, nawet nie patrząc w stronę nauczyciela.
- Spóźniła się pani, panno She...
- Nieprawda, psorze. Jest siódma pięćdziesiąt dziewięć - odezwał się ktoś z końca klasy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Przynajmniej mam poparcie klasy.
Po lekcji nauczyciel podszedł do mnie, zanim zdążyłam się spakować. Był to mężczyzna w średnim wieku, z małymi świńskimi oczkami i wąskim ustami. Jego twarz była poorana zmarszczkami, ogólnie wyglądał jak znudzony życiem weteran. Ale wciąż groźny weteran.
- Jak korepetycje z panem...- nie mógł znaleźć w głowie nazwiska
- Mortensenem - dokończyłam gładko za niego
- Więc.. ?
- Doskonale - odpowiedziałam lakonicznie
- Pewnie jesteś gotowa na przepytanie z materiału? 
- Przykro mi, profesorze. Pana lekcja się skończyła - schowałam długopis do torby i wyszłam. 

***

- Jego mina musiała być bezcenna - Roy spojrzał na mnie z podziwem
- Żebyś wiedział - zachichotałam
Nagle poczułam za sobą ruch powietrza, na podłogę między mną a Rorrey'em padł długi cień. 
- Cześć - usłyszałam za sobą znajomy głos. 
Odwróciłam się, z trudem panując nad drżeniem. Co się ze mną dzieje?
- Hej - uśmiechnęłam się jak gdyby nigdy nic.
Roy, który teraz przesunął się za Dylla, posłał mi absolutnie dziwne spojrzenie. "Od kiedy wy sie znacie?" zdawało się mówić. 
- Dzisiaj o szóstej? U mnie czy u ciebie?
Zacisnęłam zęby. Ciekawe, czy robi to specjalnie. Dla osoby postronnej musiało to brzmieć bardzo dwuznacznie.
- Wolałabym na świeżym powietrzu

[Dyll? Mała sugestia: niech tam siedzą do późna, a on pożyczy jej kurtke xD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy