Po dłuższym czasie postanowiłem odpocząć. Jako miejsce wybrałem sobie ogromny dąb. Będę mógł swobodnie się oprzeć i ponieść swojej wyobraźni.
Kiedy zbliżałem się do wybranego miejsca zauważyłem zwierzęta. Podchodząc coraz bliżej rozpoznałem wilka, łanię i jelenia. Można by powiedzieć, że jest to nierealny obrazek. Z każdym krokiem obraz stawał się coraz wyraźniejszy, a ja dojrzałem postać. Teraz pytanie, czy był to pustelnik wychowywany przez zwierzęta, czy może człowiek z mocami kontrolującymi umysły zwierząt. Po chwili zaczynałem rozpoznawać postać. To była Anastazja. Więc pustelnik odpada. Tylko jak w takim ciele może znajdować się tyle magii. Zaśmiałem się w duchu. Chciałem podejść jak najciszej potrafiłem. Jak zwykle nie udało mi się to. Nadepnąłem na gałąź, która momentalnie złamała się pod moim ciężarem. Oczy zwierząt oraz Anastazji zwróciły się w moją stronę.
-Śledzisz mnie?-zapytała głaszcząc wilka
-Nie moja wina, że przyciągasz nie tylko zwierzęta, ale również i ludzi-powiedziałem z uśmiechem-Mam nadzieję, że nie zawładniesz moim umysłem tak samo, jak zawładnęłaś umysłami tych zwierząt-powiedziałem udając śmiertelnie poważnego. Dziewczyna zaśmiała się.
-Mogę?- skinąłem na miejsce obok niej.
-Jasne-odpowiedziała.
-Więc widać, że nie jest mi pisane spędzić dzisiaj wolnego czasu samotnie-powiedziałem rozbawiony i usiadłem obok dziewczyny. Siadając z kieszeni wypadła mi kulka papieru. I do w dodatku wypełniona. Ogarnął mnie wstyd gdy dziewczyna podniosła papier i rozwinęła go.

Anastazja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz