Padłam plecami na łóżko i przymknęłam oczy. Od dziś całe moje życie się zmienia, zmieniają się znajomi, zmienia się otoczenie, zmieniam się ja. Właśnie tak brzmią postanowienia noworoczne większości z was, tyle że wy zazwyczaj i tak się tego nie trzymacie, a ja nawet nie miałam większego wyboru. Bo przecież skoro moja cała zas.rana rodzinka uczęszczała do tak renomowanej szkoły to ja nie mogłam pójść sobie do jakiejś zwykłej. Przywieźli mnie tu wczoraj i zostawili. Tak po prostu. A kto wymyślił ten pomysł? Macocha i nie ważne jak kocham mojego tatę od wczoraj jakaś część mojego ciała będzie go nienawidzić już na zawsze za to, że przystał na tą kretyńską ideę. Powiedział, że to zbliży mnie do mamy bo ona również ukończyła tę szkołę. Niestety do trupa ciężko się zbliży, nie ważne jak bardzo się próbuje.
Za mną pierwsza noc. Na miejsce nie narzekam. Pokoje bardzo nowoczesne, ogólnie wszystko picuś glancuś, ale ja jednak wolę starszą wersję akademii. No wiecie obrazy, żyrandole ze świec, drzwi wykonane z desek ze stalowymi klamkami ogólnie średniowiecze to moje ulubione klimaty. O personelu nie mam najlepszego zdania, nie zaiskrzyło między nami, chociaż jest jeden taki staruszek szorujący korytarze. On zdecydowanie jest fajny. Dzięki niemu znalazłam swój pokój i wysłuchałam interesującej historii i stringach i pomarańczach z jego młodości. Co do innych uczniów, cóż nikogo tu nie znam. Chłopcy są przystojni, więc przy najmniej będę miała w czym wybierać, niestety dziewczyny też nie brzydkie, przynajmniej jak mnie chłopak żaden nie zechce to będę mogła zostać lesbijką bez obawy, że jakaś brzydka ropucha się do mnie przyczepi.
Może i bym tak leżała aż do wieczora i zadręczała się swoim nieszczęsnym losem, ale po co? Pora wyjść do ludzi, a najlepiej do jedzenia bo kiszki mi już marsza grają. Podniosłam swoje królewskie cztery litery i ruszyłam się do stołówki. Tak szczerze dopiero w połowie drogi zorientowałam się, że nie wiem czy istnieją tu jakieś specjalne godziny obiadowe, ale mam nadzieje, że nie. W końcu to nie wojsko. Szłam nieświadoma i bardzo głodna na jedzonko aż zamknięte drzwi od stołówki mnie nie uświadomiły.
-Ch.olera - burknęłam.
-Kolejna - usłyszałam śmiech - Za każdym razem kiedy jest zlot nowych, za każdym razem ktoś napotyka zamkniętą stołówkę.
Chłopak. Tego jeszcze nie widziałam. Opierał się o ścianę.
-A ty z braku własnego życia stoisz tu i prowadzisz statystki?
Skiną głową i podszedł do mnie:
-Jestem Rorrey - przedstawił się i podał mi rękę. ]
-Allijay - odwzajemniłam uścisk
Zaburczało mi w brzuchu. Tak głośno, że aż oblałam się rumieńcem.
-Chodź dziewczyno to dam ci kanapkę, bo mi tu zaraz zemdlejesz.
-Ile lasek już na to poderwałeś? - zaśmiałam się.
Ruszyliśmy korytarzem.
Rorrery?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz