Postanowiłam, że jednak pójdę na lekcje, aby potem nie mieć kłopotów. Poszłam jednak najpierw na śniadanie, jak zwykle jadłam z braćmi. Byłam tak zmęczona, że prawię głowa wpadła mi do zupy.Braciszkowie zaczęli się ze mnie śmiać.
- Co jest z tobą ? - zapytał Alex
- A nic, jestem trochę zmęczona - westchnęłam - Nie wyspałam się .
Gdy jakoś zjadłam śniadanie poszłam na lekcje, które przespałam, dobrze, że nauczycielka tego nie zauważyła, ale inni uczniowie zauważyli.. W końcu skończyłam ostatnią lekcje. Postanowiłam, że od razu pójdę do pokoju spać. Gdy tak szlam wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tą osobę to był Rorrey.
- O cześć - powiedziałam ledwo
- Cześć, widzę , że ty również jesteś zmęczona... - powiedział przyglądając się mi
- Nie wiesz jak bardzo - westchnęłam - Prawie już nie mogę chodzić...
- Nie potrzebnie poszłaś na lekcje - oznajmił
- Musiałam - oznajmiłam - Wiesz jestem dobrą uczennicą, szkoda by było niszczyć tą reputację - zachichotałam ale chyba niezbyt mi to wyszło
- No faktycznie szkoda by było -oznajmił
- Wiesz co? Mam wrażenie, że nagle zasne... - nagle nie wiadomo czemu zamknęłam oczu i opadłam na chłopaka.. zasnęłam.. co za wstyd.. ale w tedy nie myślałam o tym.
Rorrey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz